- Przepraszam za tragedię utraconego dzieciństwa - oświadczył Rudd podczas ceremonii w parlamencie, w której uczestniczyło około 1000 ofiar australijskiego systemu "opieki" nad dziećmi. - Przepraszam, że jako dzieci zostaliście oderwani od rodziców i umieszczeni w instytucjach, gdzie padaliście ofiarą nadużyć. Przepraszam za psychiczne cierpienia, emocjonalny głód i brak miłości, czułości oraz troski - kajał się szef rządu w Canberze. Wyraził jednocześnie nadzieję, że ta publiczna prośba o wybaczenie będzie zwrotnym punktem w historii Australii. Wśród około 500 tys. "zapomnianych Australijczyków", którzy w latach 1930-1970 przebywali w państwowych sierocińcach, było także kilkanaście tysięcy ubogich dzieci, które zostały przymusowo przesiedlone z Wielkiej Brytanii. W ramach tzw. programu dzieci-emigrantów, realizowanego do końca lat 60. XX w., brytyjski rząd wysłał około 150 tys. sierot i dzieci z najbiedniejszych rodzin do Australii, Kanady, Nowej Zelandii, RPA i Zimbabwe. Oficjalnie program ten miał zapewnić im "lepszy los", pomagając przy okazji zasiedlić dawne kolonie brytyjskie białą ludnością oraz odciążyć brytyjski system opieki społecznej. Dzieci te z reguły jednak trafiały do instytucji, które zamiast się nimi opiekować, wykorzystywały je jako tanią siłę roboczą. Wiele z nich było też maltretowanych i wykorzystywanych seksualnie. Około 7 tys. deportowanych w dzieciństwie Brytyjczyków wciąż żyje w Australii. Kilkuset z nich wysłuchało w poniedziałek przeprosin premiera Rudda. Wkrótce usłyszą oni również publiczne "mea culpa" od brytyjskiego premiera Gordona Browna, który zamiar takiego wystąpienia wyraził w niedzielę. Agencja Associated Press wskazuje, że w przeciwieństwie do swojego poprzednika Johna Howarda, Rudd nie boi się publicznych przeprosin za historyczne błędy swojego kraju. W ubiegłym roku przeprosił Aborygenów za 200 lat niesprawiedliwości, jakich doznawali ze strony białych kolonizatorów.