We wtorek w Strasburgu podczas trwającej sesji plenarnej miało miejsce uroczyste posiedzenie z okazji 70. rocznicy powstania Parlamentu Europejskiego. W imieniu grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), do której należy PiS, głos zabrał jej przewodniczący prof. Ryszard Legutko. Stwierdził, że wygłosi "dwie minuty gorzkiej prawdy". Legutko: Parlament Europejski stał się narzędziem lewicy Według eurodeputowanego instytucja wysyła fałszywą wiadomość, że reprezentuje europejskie narody, podczas gdy tak nie jest. Według polskiego polityka, Parlament zainfekował europejską przestrzeń bezwstydną partyjnością, a infekcja stała się tak zaraźliwa, że rozprzestrzeniła się na inne instytucje, takie jak Komisja Europejska. Przewodniczący grupy EKR zwrócił uwagę, że PE stał się politycznym narzędziem lewicy do narzucania swojego monopolu, z jego "zaciekłą nietolerancją wobec wszelkich odmiennych poglądów". - Nieważne, ile razy powtarzać będziecie słowo różnorodność. Ona i tak staje się wymarłym gatunkiem w UE, a zwłaszcza w tej Izbie - mówił. - Parlament Europejski jest w rzeczywistości quasi-parlamentem, ponieważ odrzuca podstawową zasadę parlamentaryzmu - rozliczalność - zauważył profesor Legutko, przypominając, że poseł jest wybierany przez wyborców i musi przed nimi odpowiadać, jednak nie dzieje się tak w UE. Według polskiego polityka pomysł, że hiszpańscy, niemieccy, czy francuscy posłowie odpowiedzialni przed własnymi elektoratami narodowymi mogą wspólnie dyktować coś, np. społeczeństwu węgierskiemu lub jakiemukolwiek innemu, przed którym nie mogą być pociągnięci do odpowiedzialności i obarczeni odpowiedzialnością, jest niedorzeczny. - Nazwijcie to, jak chcecie, jednak nie jest to demokracja - przekonywał. - Parlament Europejski reprezentuje demos, które nie istnieje, pracuje nad projektem, który jest całkowicie nierealny, unika odpowiedzialności, odwraca się plecami do milionów ludzi i służy interesom jednej orientacji politycznej. A to tylko wierzchołek góry lodowej - podkreślił profesor Ryszard Legutko. Opozycja mówi o wstydzie dla Polski Na słowa europosła PiS od razu zareagowali politycy opozycji. "Konsternacja. Wstyd. Od lewicy do prawicy. Wstyd przed całą Europą" - napisał europoseł PO Bartosz Arłukowicz. "Powinien był zakończyć wystąpienie słowami: Dlatego rezygnuję z mandatu w tej plugawej instytucji" - odpowiedział związany z Platformą Obywatelską europoseł Radosław Sikorski, dając do zrozumienia, że Legutko krytykuje instytucję, z której pobiera sowitą pensję. Oburzenia nie krył także inny z europosłów związanych z opozycją. Adam Jarubas, europoseł i wiceszef PSL, napisał, że "Legutko jedzie narracją Kaczyńskiego w PE w dyskusji na 70-lecie Parlamentu. Wstyd dla Polski". Inaczej zareagowali politycy z tego samego co prof. Legutko obozu. "Prof Ryszard Legutko! Duma!" - podkresliła w mediach społecznościowych posłanka Joanna Lichocka z PiS. "Świetne wystąpienie prof. Legutko z okazji 70-lecia PE. Doskonale i trafnie opisujące obecny stan demokracji w UE" - napisał inny z polityków PiS, europoseł Tomasz Poręba. Również współpracujący w Parlamencie Europejskim z PiS, przedstawiciel skrajnie prawicowych Szwedzkich Demokratów Charlie Weimers nie krył podziwu dla wystąpienia polskiego europosła. "Znakomita przemowa prof. Legutko!", napisał.