- Ile osób uciekło z Krymu po przyłączeniu go do Rosji? - Oficjalne dane mówią o 25 tysiącach osób, które wyjechały z półwyspu na skutek rosyjskiej okupacji. Nieoficjalne - nawet o 50 tysiącach uciekinierów. - Skąd ta rozbieżność? - Dysponujemy wyłącznie statystykami, prowadzonymi od października 2014 roku. To, co działo się wcześniej, nie było w żaden sposób odnotowywane. Ukraińskie służby graniczne pojawiły się na tak zwanej granicy dopiero jesienią 2014 roku. Poza tym nie wszystkie osoby, które wyjechały z Krymu, zostały uznane za przesiedleńców, nie wszystkie się zarejestrowały. Krymczanie z klasy średniej radzą sobie na kontynentalnej Ukrainie bez wsparcia państwa czy instytucji humanitarnych. Unikają zatem skomplikowanej procedury rejestracji. Wśród moich bliskich znajomych jest dziesięć rodzin, które wyjechały z Krymu, ale jako uchodźcy zarejestrowały się tylko dwie. - Żeby zarysować skalę migracji - o jakiej części społeczności mówimy? - Przed okupacją na Krymie mieszkało 2,5 mln osób (w tym 250 tys. Tatarów - dop. MO). - Wyjeżdża zatem niewielki odsetek... - To prawda. Ale ważne jest to, co dzieje się na samym półwyspie. A sprawy mają się tak, że jedni wyjeżdżają, a innych wciąż przywożą. Federacja Rosyjska prowadzi politykę wypychania ludności nielojalnej wobec okupacyjnych władz. W tym samym czasie zwozi na Krym całe zastępy urzędników, wojskowych, własny personel medyczny - i w ten sposób łamie prawo międzynarodowe, bo zmienia skład etniczny półwyspu. - W gronie tych wypychanych są przede wszystkim Tatarzy? - Wyjeżdżają nie tylko oni. Ale możemy powiedzieć, że połowa z uciekających to Tatarzy krymscy. - Na czym polega rosyjska presja? - To zależy. Do tej pory możemy mówić o trzech falach uciekinierów z Krymu. Pierwsza zaczęła się na początku okupacji, zwłaszcza po tak zwanym referendum z 16 marca 2014 roku. Wtedy, aż do końca 2014 roku, półwysep opuszczali ludzie nastawieni patriotycznie wobec Ukrainy, niechcący żyć w warunkach rosyjskiej okupacji. W tamtym czasie nie stosowano jeszcze zaostrzonych środków - ci ludzie wyjeżdżali z Krymu dobrowolnie. W 2015 roku zaczął uciekać mały i średni biznes, z powodu problemów związanych z prowadzeniem interesu w warunkach okupacji, także przymusowych wywłaszczeń i przejęć majątków. A obok nich młodzi ludzie w wieku poborowym, obawiający się wezwań do rosyjskiej armii, w której nie chcieli służyć. - Wspomnianych biznesmenów wywłaszczano w świetle prawa, czy mówimy o bandyckich przejęciach? - Zwykle zaczynało się od tego, że przychodzili przedstawiciele urzędu skarbowego i próbowali znaleźć jakieś formalne powody do konfiskaty majątku. - A gdy się nie udawało? - Pojawiała się bezpośrednia presja, zwłaszcza na biznesmenów tatarskiego pochodzenia. Na przykład wybuchały pożary w restauracjach. - Kim byli podpalacze? - Jeszcze przed włączeniem do Rosji, na półwyspie stworzono tak zwaną "Krymską samoobronę". Rodzaj bojówki, finansowanej i wyposażanej w mundury i broń przez Moskwę. Po referendum dostała ona oficjalny status i dziś wykonuje brudną robotę - coś, czego nie podejmą się policjanci, robią członkowie samoobrony. Ale są oni pod całkowitą kontrolą Federacji Rosyjskiej. To sytuacja podobna do tej, jaką mamy na Donbasie - gdzie Moskwa też zaopatruje tak zwane samozwańcze grupy. Na Krymie to one stoją za porwaniami i pobiciami, samych biznesmenów i ich rodzin. Wiele ofiar nie wytrzymało takiej presji... - A trzecia fala uciekinierów to...? - W 2016 roku uciekają przede wszystkim krymscy Tatarzy. W kwietniu Federacja Rosyjska zakazała działalności Medżlisu, tatarskiego samorządu. Tak zaczęły się prześladowania polityczne muzułmanów, czego przykładem może być "sprawa Hizb at-Tahrir" (od nazwy radykalnej islamskiej organizacji, z którą mają być jakoby powiązani liderzy Medżlisu - dop. MO). Zatrzymano 14 osób, przeciwko czterem wszczęto już proces. Prokuratura domaga się dla nich wyroków od 7 do 17 lat. - Co jeszcze ma obciążać muzułmanów? - Toczy się też proces związany z wydarzeniami z lutego 2014 roku, kiedy krymscy Tatarzy i sympatycy władzy ukraińskiej protestowali przed budynkiem Rady Najwyższej Krymu. Doszło wówczas do przepychanek, zatrzymano wiele osób - obecnie z tego grona wobec czterech trwa proces sądowy. W tych i innych sprawach formułowane są zarzuty działalności terrorystycznej. Generalnie bowiem Federacja Rosyjska stara się przedstawić społeczność tatarską na Krymie - zarówno zagranicy jak i pozostałym mieszkańcom półwyspu - jako niebezpiecznych, islamskich fundamentalistów.