Downing Street dodaje, że w ramach przygotowań przed środowymi rozmowami ministrowie zostali zaproszeni pojedynczo do kancelarii premier, aby zapoznać się z dokumentacją i szczegółami wypracowanego porozumienia. Według informacji PAP na środę zaplanowane jest też w Brukseli specjalne spotkanie ambasadorów 27 państw członkowskich akredytowanych przy instytucjach UE, które będzie poświęcone stanowi negocjacji w sprawie brexitu. Irlandzkie ministerstwo spraw zagranicznych podkreśliło jednak w krótkim oświadczeniu, że negocjacje w sprawie umowy wyjścia Wielkiej Brytanii z UE "nie zostały jeszcze zakończone" i "wciąż niektóre kwestie pozostają nieuzgodnione". "Nie będziemy dalej komentowali przecieków do mediów" - zaznaczono. "Irlandzki problem" rozwiązany? Wcześniej źródło PAP poinformowało, że największa - ale nie jedyna - przeszkoda uniemożliwiająca porozumienie UE i Wielkiej Brytanii, czyli kwestia rozwiązania problemu "twardej granicy" między Irlandią a Irlandią Północną, została usunięta. Zgodnie z tym wstępnym porozumieniem należąca do Zjednoczonego Królestwa Irlandia Północna miałaby pozostać w unii celnej z UE. Między nią a resztą Wielkiej Brytanii miałby funkcjonować jakiś specjalny rodzaj przepływu towarów. Rozmówca PAP zastrzegł, że nie zna szczegółów tych ustaleń. Negocjatorzy wypracowali "formę wstępnego porozumienia" w tej sprawie, które premier Wielkiej Brytanii Theresa May musi teraz obronić u siebie w kraju - podał rozmówca PAP. "Nie mamy jeszcze porozumienia" We wtorek w Strasburgu główny negocjator ds. Brexitu Michel Barnier przekazywał informacje dotyczące stanu rozmów na posiedzeniu kolegium komisarzy UE. Po tym spotkaniu wiceszef KE Frans Timmermans podkreślał, że bardzo intensywne negocjacje cały czas się toczą. "Jest jasne, że choć dokonujemy postępu, nie mamy jeszcze porozumienia" - mówił na konferencji prasowej. Unia celna w przypadku braku porozumienia Szczegóły kompromisowego mechanizmu dotyczącego statusu Irlandii Północnej omówiła irlandzka telewizja RTE. Według jej informacji porozumienie wypracowano późnym wieczorem w poniedziałek i przekazano do dalszych prac na Downing Street, gdzie doradcy premier May mieli przygotowywać się do działań, które pozwolą na uzyskanie politycznego poparcia dla takiego rozwiązania. Rozmówcy RTE ujawnili, że obie strony zgodziły się, iż w razie braku innego porozumienia w okresie przejściowym pomiędzy wyjściem Wielkiej Brytanii z UE a grudniem 2020 roku całe Zjednoczone Królestwo pozostałoby tymczasowo w unii celnej z Unią Europejską, aby uniknąć powrotu twardej granicy między Irlandią a Irlandią Północną. Wypracowany kompromis zakłada także zestaw przepisów stosujących się jedynie do Irlandii Północnej, które wymagałyby jej większego zbliżenia z przepisami celnymi i zasadami wspólnego rynku UE niż w przypadku Wielkiej Brytanii (Anglii, Szkocji i Walii). Jak zaznaczono, ustalony tekst zakłada - zgodnie z żądaniami eurosceptycznego skrzydła Partii Konserwatywnej - możliwość zmian w mechanizmie po jego ustaleniu. Reakcje brytyjskich polityków Były minister spraw zagranicznych Boris Johnson, który jest jednym z przywódców zwolenników brexitu, ocenił, że proponowane rozwiązanie sprowadzałoby Wielką Brytanię do poziomu "wasala" Wspólnoty. Jak zaznaczył, "zobowiązałoby to rząd w Londynie do przyjmowania przepisów z Brukseli, co do których nie będziemy mieli nic do powiedzenia". "To absolutnie nieakceptowalne dla każdego, kto wierzy w demokrację. (...) Nie ochronimy także naszej cennej unii. (...) W ramach tej propozycji - po raz pierwszy od podziału (Irlandii) - Dublin miałby więcej do powiedzenia na temat niektórych aspektów zarządzania Irlandią Północną niż Londyn. Nie widzę, w jaki sposób można to popierać z demokratycznego punktu widzenia" - oświadczył. Jednocześnie były szef dyplomacji wezwał sprzeciwiających się porozumieniu członków rządu premier Theresy May do ustąpienia ze stanowisk i zapowiedział, że sam będzie głosował w parlamencie przeciwko przedstawionemu projektowi. W podobnym tonie wypowiedział się były minister ds. wyjścia z Unii Europejskiej David Davis, który podkreślił, że negocjatorzy doszli "do momentu prawdy, do rozwidlenia drogi". "Czy chcemy w przyszłości być niepodległym narodem czy zaakceptować unijną dominację, uwięzienie w unii celnej i status kraju drugiej kategorii? Członkowie rządu i wszyscy posłowie Partii Konserwatywnej powinni zająć stanowisko i sprzeciwić się tej kapitulacji" - powiedział. Zarówno Johnson, jak i Davis zrezygnowali ze stanowisk w lipcu br., sprzeciwiając się przyjętej przez premier Theresę May strategii w negocjacjach z Brukselą. Z kolei były lider Partii Konserwatywnej Iain Duncan Smith ostrzegł, że dni szefowej rządu "są niemal na pewno policzone", jeśli faktycznie zgodzi się na warunki wyjścia ze Wspólnoty, które nadają Irlandii Północnej nieco inny status prawny od Wielkiej Brytanii. "Jeśli tak się stanie, to rząd postawi się w niemożliwej sytuacji, w której będzie promował coś, o czym wcześniej mówił, że nigdy by się na to nie zgodził" - powiedział. Jednocześnie rzecznik północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistów (DUP) ds. Brexitu Sammy Wilson oświadczył: "Byłoby absolutnym skandalem, gdyby premier zobowiązała nas do przestrzegania umowy, która związuje nas z Unią Europejską i nie daje nam możliwości jej zerwania". Jak dodał, byłoby również "upokarzające, gdyby premier May musiała najpierw ustąpić Unii Europejskiej, a następnie polegać na opozycji, żeby uratować ją i jej porozumienie (...) które doprowadziłoby do rozpadu Zjednoczonego Królestwa". Wilson zaznaczył, że ugrupowanie będzie w szczególności sprawdzało, czy porozumienie spełnia trzy kluczowe warunki: nie traktuje Irlandii Północnej w inny sposób niż resztę kraju, a wszystkie ustalenia dotyczące ewentualnego pozostania w unii celnej musiałyby być tymczasowe i możliwe do jednostronnego zerwania przez rząd w Londynie. W obliczu sprzeciwu nawet kilkudziesięciu eurosceptycznych posłów Partii Konserwatywnej oraz dziesięciu deputowanych koalicyjnej DUP mniejszościowy rząd premier May musiałby liczyć na pomoc ze strony partii opozycyjnych. Te jednak również zasugerowały we wtorek, że nie planują poprzeć rządowej propozycji. Lider Partii Pracy Jeremy Corbyn zapewnił w oświadczeniu, że ugrupowanie "przyjrzy się szczegółom tego, co zostało ustalone", ale - jak zaznaczył - "z tego, co wiemy o chaotycznym podejściu rządu do tych negocjacji, niewielkie są szanse na to, aby to było dobre porozumienie dla naszego kraju". Jeśli projekt umowy nie spełni naszych oczekiwań, to "będziemy głosowali przeciwko niemu" - oświadczył. Pierwsza minister Szkocji Nicola Sturgeon przestrzegała z kolei przed zaakceptowaniem argumentacji premier Theresy May, że brak poparcia w parlamencie oznaczałby konieczność wyjścia z Unii Europejskiej bez porozumienia. "Zamiast tego powinniśmy wykorzystać tę okazję do powrócenia do lepszych rozwiązań" - dodała. Deadline: 29 marca Rozmowy na temat opuszczenia Wspólnoty przez Wielką Brytanię trwają od maja 2017 roku. Bruksela chce je zakończyć jak najwcześniej, by mieć czas na zaakceptowanie porozumienia przez Parlament Europejski i Radę UE. Musi to nastąpić przed brexitem, który jest przewidziany na 29 marca 2019 roku. Jednak dłużej zatwierdzanie umowy może potrwać w brytyjskim parlamencie. Już teraz jako główna przeszkoda w zawarciu porozumienia z UE wskazywane są polityczne kłopoty, zwłaszcza silny opór frakcji eurosceptycznej oraz północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistycznej, a także szersza niestabilność polityczna mniejszościowego rządu May. Z Londynu Jakub Krupa, z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)