Zakończony 26 października synod dla Amazonii wzbudził, również w Polsce, wyjątkowo żywe reakcje. Od skrajnie entuzjastycznych, wieszczących rewolucję w Kościele, po katastroficzne - zwiastujące ostateczny upadek katolicyzmu i stygmatyzujące papieża Franciszka jako heretyka i zdrajcę szlachetnej tradycji św. Jana Pawła II. Jeden z katolickich publicystów wyliczył posunięcia synodalne, które każą mówić o dewojtylizacji katolicyzmu, czyli świadomym odchodzeniu od dziedzictwa polskiego papieża. Jak łatwo się domyślić, ani te pierwsze, ani te drugie oceny nie opierają się na uważnej lekturze synodalnego dokumentu końcowego, który kreśli jednoznaczny program odnowy Kościoła katolickiego w obliczu gwałtownych zmian, jakie dokonują się na całym świecie, zwłaszcza w Amazonii. Co więcej, pozbawiona uprzedzeń lektura tego dokumentu pozwala na sformułowanie dość śmiałej, ale głęboko słusznej tezy - katolicyzm wraca do swoich korzeni, czyli do... chrześcijaństwa. Nie po raz pierwszy zresztą o tym się mówi, zwłaszcza w kręgach katolicyzmu liberalnego. Marginalizowani i uciszani za poprzednich pontyfikatów teolodzy wskazują, że właśnie argentyński papież nawiązuje do zmian zapoczątkowanych przez papieża Jana XXIII, a w pełni rozwiniętych w czasie Soboru Watykańskiego II w połowie lat 60. minionego wieku. To Jan XXIII z haseł dialogu, otwarcia na świat (słynne aggiornamento) uczynił program katolicyzmu, który od czasu soboru trydenckiego w XVI w. i watykańskiego I w wieku XIX ustawił się w kontrze do świata, a zwłaszcza do innych wyznań chrześcijańskich (kontrreformacja) i do nauki (obsesyjna walka z modernizmem). Spróbuję tę tezę przedstawić i uzasadnić. Wezwanie do "integralnego nawrócenia" Oto główne postulaty końcowego dokumentu synodu dla Amazonii: "Dokument wzywa wiernych do integralnego nawrócenia, przebiegającego czterema drogami: nawrócenia duszpasterskiego, kulturowego, ekologicznego i synodalnego". W tym wezwaniu skrywa się nawiązanie do rdzenia nauczania Jezusa z Nazaretu. Nawrócenie jest jednym z kluczowych pojęć ewangelicznych, którego Jezus użył na początku swojego nauczania i które oznacza po prostu konieczność zmiany tego, co jest, odejście od dotychczasowego sposobu życia. Wierni Kościoła katolickiego słyszą je przede wszystkim na początku Wielkiego Postu, gdy ksiądz kreśli przy użyciu popiołu znak krzyża na ich czole i wypowiada słowa: "Nawróćcie się i wierzcie w Ewangelię", i tak naprawdę powinny one określać całe życie wierzącego w Jezusa Chrystusa. Wtedy wezwanie do nawrócenia nie brzmiałoby dla nich jak rewolucyjny postulat zmiany, ale wpisywałoby się w ich codzienną praktykę życiową. Zastanówmy się, co miałoby oznaczać nawrócenie duszpasterskie. Otóż chodzi tu o radykalne zerwanie z dotychczasową koncentracją na księżach i biskupach. To jedno z ulubionych haseł pontyfikatu papieża Franciszka - musimy zerwać z kulturą klerykalizacji i przyznać większą rolę świeckim, zwłaszcza kobietom (możliwość diakonatu dla kobiet). Powinniśmy przemyśleć na nowo praktykę celibatu (stworzenie możliwości święceń dla żonatych mężczyzn), by przybliżyć kapłanów do ludu. To wszystko jest już zapisane na kartach Nowego Testamentu. A nawet więcej, jest tam nakreślony ideał nie tylko kapłana, ale i biskupa, dziś kompletnie zapomniany. Otóż, zdaniem św. Pawła, wyrażonym w Pierwszym Liście do Tymoteusza, "biskup powinien być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania, nieprzebierający miary w piciu wina, nieskłonny do bicia, ale opanowany, niekłótliwy, niechciwy na grosz, dobrze rządzący własnym domem, trzymający dzieci w uległości, z całą godnością. Jeśli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego domu, jakżeż będzie się troszczył o Kościół Boży?". Można więc postawić pytanie, dlaczego rezygnacja z celibatu, który jest kulturowym i przypadkowym dodatkiem do kapłaństwa, budzi tyle emocji. Czy nie jest jeszcze jednym przykładem tego, jak bardzo katolicyzm oddalił się od chrześcijaństwa?