"Nie chcesz mieć dzieci, to po co żyjesz?". Albo: "kto ci na starość poda szklankę wody?" - przytacza pytania otoczenia Natalia, niewysoka, czarnooka 32-latka, robiąc przerwę na łyk wody. - Nie wiem, czy trudniej mi słuchać o tym, jaka jestem biedna i niespełniona, czy o tym, jaką jestem nieczułą egoistką. O tym, że nie zechce zostać matką, Natalia wiedziała mniej więcej od połowy studiów. - Mój ówczesny chłopak snuł wizje małżeństwa i dzieci, a ja zdałam sobie sprawę, że przecież tego nie chcę. Że wszystko, czego w życiu chcę, z dziećmi się wyklucza. Że musiałabym wszystko oddać. Nie chcę oddawać. Nikt mnie nie zmusi do heroizmu. - Po co mi dziecko, żeby żyć w nędzy? - pyta retorycznie Iwona, długowłosa 30-latka, pracująca w restauracji. - Mam umowę-zlecenie. Nawet jeśli trafiłabym na wystarczająco dobrze zarabiającego chłopaka, nikt mi nie da gwarancji, że będzie dobrze. Koleżanki, które są matkami, są uzależnione od swoich facetów albo spłukane. Nie chcę tak. Z badania przeprowadzonego przez naukowców ze Szkoły Głównej Handlowej w ramach projektu FAMWELL wynika, że liczba kobiet, które nigdy nie zostaną matkami, rośnie z pokolenia na pokolenie. Wśród tych, które urodziły się w latach 1945-1955, odsetek kobiet, które nigdy nie urodziły dziecka, wynosił 8%. Natomiast wśród urodzonych w roku 1970 - już 17%. "Polska charakteryzuje się jednym z najwyższych poziomów bezdzietności w Europie Środkowo-Wschodniej - czytamy w podsumowaniu badania. - Według niektórych prognoz wśród kobiet urodzonych w 1975 r. nawet 25% będzie prowadziło bezdzietne życie". Jednak świadoma bezdzietność w Polsce jest wciąż zjawiskiem trudnym do uchwycenia. - W najmłodszej grupie kobiet pytanych o plany reprodukcyjne, np. między 18. a 25. rokiem życia, odsetek deklarujących, że nie chcą mieć dzieci, bywa rzeczywiście wysoki i sięga czasem nawet 34% - mówi dr Paula Pustułka, socjolożka z Uniwersytetu SWPS. - Trzeba jednak pamiętać, że są to deklaracje, które nie zawsze realizują się w przyszłości - tym bardziej że wiek zostawania rodzicem wciąż się podwyższa. Kogo więc pytać? Jeśli pytamy za wcześnie, zbieramy jedynie deklaracje. Jeśli za późno - dane, które zbierzemy, nie uchwycą najnowszych zmian społecznych w tej kwestii. Na pytanie o przyczyny niechęci do bycia matkami kobiety rzadko udzielają jednoznacznej odpowiedzi. Część z nich opowiada o wahaniu poprzedzającym podjęcie decyzji, inne mówią po prostu: "to nie moja bajka". Jednak we wszystkich świadectwach słychać pewność: "tak wybrałam i to się nie zmieni". Bunt kobiet - Jestem jedną z nielicznych kobiet w swojej branży i muszę robić znacznie więcej niż moi koledzy, żeby dobić do takiej samej pozycji. Gdybym zaszła w ciążę, nigdy nie wróciłabym do zawodu. Dla mnie to też jest misja, tak jak dla niektórych macierzyństwo - wyznaje Magda, architektka, kilka lat po ślubie. - Dlaczego to, co chcę i mogę zaoferować jako architektka, ma być mniej ważne od tego, czego nie chcę i nie potrafiłabym zaoferować jako matka? Dlaczego wszystko, co w naszym kraju jest wartościowe, musi być wydane z trudem i poświęceniem? Jak dam coś z siebie z przyjemnością, to się już nie liczy? Magda, sama wychowana z dwójką rodzeństwa, przyznaje, że o dziecku myślała jeszcze parę lat temu, kiedy została ciocią, a jej szkolne koleżanki masowo zaczęły brać śluby i zachodzić w ciążę. - Wszystko rozbija się tylko o to, co i dla czego możesz poświęcić. To nie jest wybór półbutów, tylko przemodelowanie życia na kilkanaście-kilkadziesiąt lat. Dr Paula Pustułka: - Poza kobietami, które jednoznacznie chcą mieć dzieci, i tymi, które dzieci mieć na pewno nie chcą, jest grupa takich, które wprawdzie potomstwa nie planują, ale ich decyzja wynika z czynników zmieniających się w czasie, np. obecności odpowiedniego partnera lub warunków ekonomicznych. Działa to również w drugą stronę: kobiety, które deklarują, że chcą mieć troje lub czworo dzieci, poprzestają na jednym lub dwojgu. Olbrzymie znaczenie ma polityka rodzinna, czyli np. to, jak rozkłada się odpowiedzialność i obciążenie związane z rodzicielstwem na oboje rodziców. Jednak na razie polityka społeczna w Polsce jest raczej antyreprodukcyjna: byłaby na pewno skuteczniejsza, gdyby - zamiast nakłaniania wszystkich kobiet do macierzyństwa - stworzyć do niego warunki tym kobietom, które dzieci rzeczywiście chcą. Podobne wnioski można wysnuć z badania w ramach FAMWELL: odsetek kobiet bezwzględnie niechcących dzieci wynosi nie więcej niż 5%. Autorki podsumowania analizy biografii niematek - Monika Mynarska z UKSW oraz Anna Rybińska i Anna Matysiak z SGH - o bezdzietności mówią jako o "rezultacie wielu decyzji podejmowanych w rozmaitych kwestiach, w zmieniających się okolicznościach i pod wpływem wielu czynników". Dla badaczek pozostawanie w bezdzietności jest więc nie tyle faktem, ile procesem, któremu towarzyszy kilka powtarzających się motywów, m.in. brak stabilnego związku, niestabilność zatrudnienia lub - przeciwnie - wyższe wykształcenie i wysokie aspiracje zawodowe. Jak jednak twierdzą specjalistki, rola pracy zawodowej w rezygnacji z macierzyństwa nie jest jednoznaczna. "Wzrost bezdzietności w Polsce nie jest związany z aspiracjami zawodowymi kobiet - podkreślają badaczki. - Musimy lepiej zrozumieć, w jakich okolicznościach poziom wykształcenia oraz posiadanie lub brak pracy może prowadzić do pozostawania bezdzietnym". - Problem polega na tym, że przemiany w organizacji pracy opiekuńczej następują znacznie wolniej niż przemiany społeczne związane z potrzebą wyboru - twierdzi z kolei socjolożka Monika Helak z Uniwersytetu Warszawskiego. - Gdyby obie te rzeczy szły w parze, mielibyśmy po prostu inaczej zorganizowaną rodzinę. A tak kobietom, którym zależy na niezależności, pozostaje bunt: nie chcą wchodzić w taki kontrakt rodzinny, który widzą jako ograniczenie. Wiele z nich zresztą mówi o odkładaniu planów związanych z dzieckiem na "lepszy moment". Jeśli on nie następuje - niektóre po prostu pozostają bezdzietne. Tymczasem wiele wskazuje na to, że polscy mężczyźni nie kwapią się do zmian. Według badania przeprowadzonego przed eurowyborami przez instytut Kantar dla "Gazety Wyborczej" światopoglądy młodych Polek i młodych Polaków są niemal biegunowo różne. "Wśród mężczyzn w wieku 18-30 lat liderem sondaży jest skrajnie prawicowa Konfederacja (...) z wynikiem 29%, drugie jest PiS - 22%. Wśród kobiet w tym samym wieku wyniki są przeciwne: Wiosna i Koalicja Europejska prowadzą łeb w łeb, zdobywając po 27%. Młodzi mężczyźni i młode kobiety żyją w dwóch różnych światach - czytamy na stronie "Wyborczej". - Jeszcze ciekawsze są organizacje, które wybierają: wśród kobiet prowadzi Ogólnopolski Strajk Kobiet z wynikiem 45%, a wśród mężczyzn - Ruch Narodowy z wynikiem 20%. (...) Młode kobiety chodzą na »czarne protesty« i Marsze Równości, młodzi mężczyźni - albo na Marsz Niepodległości, albo po prostu zostają w domu". - Kobiety wiedzą, że nie muszą już wybierać tej samej, utartej drogi życiowej z dzieckiem w roli głównej - dodaje Paula Pustułka. - Ich pozycja na rynku pracy poprawia się, są lepiej wykształcone niż mężczyźni. Mówiąc o macierzyństwie i o tym, że "trzeba zwiększyć dzietność", rzadko się wspomina w Polsce o tym, co to tak naprawdę oznacza dla poszczególnych kobiet. Monika Helak: - Jedno z badań przeprowadzanych zarówno w Polsce, jak i za granicą polega na zadawaniu parom pytania o plany reprodukcyjne przed urodzeniem pierwszego dziecka i po. Wyniki są interesujące: przed pierwszym dzieckiem to zazwyczaj kobiety chcą mieć szybciej i więcej dzieci. Po pierwszym dziecku ta proporcja się odwraca, i to dosyć drastycznie. Interpretuje się to jako rezultat obciążenia kobiet rodzicielstwem - przed urodzeniem pierwszego dziecka mężczyźni boją się ograniczeń i obowiązków z nim związanych. Jednak potem okazuje się, że koszty rodzicielstwa ponoszą przeważnie kobiety - one już "mają dość", podczas gdy ich partnerzy nie odczuwają tak bardzo skutków bycia rodzicem. Świadoma bezdzietność, świadome rodzicielstwo Jedno wydaje się jednak pewne: niezależnie od tego, czy rezygnacja z macierzyństwa ma źródło w niechęci do całościowych poświęceń, czy do rodzicielstwa jako takiego, świadome decydowanie się na bezdzietność dowodzi, że macierzyństwo przestało być dla wielu kobiet jedyną słuszną rolą życiową. "W modzie" jest nie tyle bezdzietność, ile świadome podejmowanie decyzji - zarówno tych o braku dzieci, jak i ich posiadaniu. - Świadoma decyzja o nieposiadaniu potomstwa jest rewersem tzw. świadomego rodzicielstwa - zwraca uwagę Monika Helak. - Warto pamiętać, że automatyzm posiadania dzieci często był równoległy z automatyzmem ich wychowywania. Teraz model wychowania jest inny, bardziej urefleksyjniony: dzieci ma się mniej, ale w te, które się ma, inwestuje się zazwyczaj więcej zasobów niż kiedyś - od wyboru pieluch po zajęcia dodatkowe. Rodzicielstwo jest znacznie bardziej zobowiązujące niż kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu. Paradoksalnie podobne wnioski można wysnuć ze świadectw kobiet, które nie chcą mieć dzieci. - Nie chcę mieć dziecka, które wychowywałoby się z niańką, dla którego nie miałabym czasu. Wolę nie być matką, niż udawać, że nią jestem i że mnie to cieszy - wyznaje Magda. - Zaskakuje mnie czasem, że tylu moich znajomych głowi się nad tym, dlaczego nie chcę być matką, ale nikt nie pyta, dlaczego się matką zostaje - mówi Marianna, 42-letnia niematka z wyboru. - Ja takie pytanie sobie zadałam. Nie żałuję. - To, że kobiety coraz częściej zadają sobie takie pytanie, nastraja optymistycznie - twierdzi psychoterapeutka i filozofka Joanna Dukiewicz. - Nieuleganie zewnętrznej presji, podjęcie decyzji na podstawie własnych przekonań i potrzeb oznacza wzięcie odpowiedzialności za swoje życie. Dzięki temu można je przeżyć bardziej autentycznie i świadomie: bez dzieci lub z nimi. Ważne, żeby dokonując wyboru, nie idealizować żadnego ze scenariuszy, rozważyć, co zyskujemy i co tracimy. Kobiety coraz częściej mówią o tym, że macierzyństwo ma swoje cienie i - jak każdy wybór - coś nam daje, ale też czegoś pozbawia. Polska przemoc rozpłodowa W opowieściach kobiet decydujących się na bezdzietność powtarza się motyw wewnętrznego śledztwa, które doprowadziło je do decyzji o tym, że nie chcą mieć dzieci. Próżno szukać w nich tęsknoty, kompleksów, zawiści, poczucia niższości czy pogardy wobec tych, które wybrały inaczej. "Prawem matek jest możliwość i warunki do posiadania dzieci, moim - do ich nieposiadania", powtarzają. A jednak nieposiadanie dzieci bywa trudne - nie ze względu na sam fakt bezdzietności, ale z powodu jego społecznego odbioru. Pół biedy, jeśli wynika ono z problemów z płodnością - gorzej, jeśli jest rezultatem decyzji. - "Egoistki", "niedojrzałe", "wygodne", "wrogo nastawione do rodziny" - wylicza Edyta Broda, autorka bloga Bezdzietnik.pl i pierwszej w Polsce książki poświęconej bezdzietności z wyboru "Szczerze o życiu bez dzieci". - Kiedy rok temu zakładałam bloga, nie miałam pojęcia, że spotka się z aż tak szerokim odzewem. Okazało się, że ludzi, którzy świadomie zdecydowali się na brak potomstwa, nie jest wcale mało. Często brakuje im przestrzeni, w której mogliby porozmawiać, powymieniać się doświadczeniami. W rodzinnych domach często słyszą: "będziesz tego żałować" albo: "tracisz coś ważnego". Ciekawe, że podobne rady dawane są tylko kobietom. Tylko kobiet dotyczą także oceny w rozmaitych internetowych źródłach, które wyszukiwarka Google wypluwa w odpowiedzi na hasło "bezdzietność z wyboru". Wedle mniej lub bardziej anonimowych internetowych moralistów kobiety decydujące się na bezdzietność to samolubne i niedojrzałe karierowiczki o pustym życiu albo pozbawione empatii egoistki z konsumpcyjno-hedonistycznym systemem wartości, które nie rozumieją własnej roli i "tego, co w życiu ważne". Niektórzy internauci ograniczają się do dobrotliwego paternalizmu, zakładającego, że świadomie bezdzietna 30-latka zwyczajnie nie wie, czego chce. "Jeszcze ci się odmieni!", pisze jeden z użytkowników forum do internautki deklarującej niechęć do macierzyństwa. "Każda tak mówi", dodaje inny. Gorzej, że podobny ton przybierają przedstawiciele rządu: "Co by było, gdyby kobieta odmówiła powinności macierzyńskiej. Nie byłoby nas tutaj", powiedział Marek Jurek na zeszłorocznym spotkaniu komisji oceniającej projekt ustawy Ordo Iuris. Z kolei bohaterka rządowej kampanii społecznej mającej zachęcić kobiety do rodzenia dzieci to zamożna, nowoczesna trzydziestoparolatka, która wprawdzie "zrobiła specjalizację" i "była w Tokio", ale zapomniała o tym, "co w życiu najważniejsze". W spocie widzimy ją patrzącą z tęsknotą na swój wielki ogród, w tle słychać gaworzenie bobasów i smutne: "Nie odkładaj macierzyństwa na potem". W fabule filmiku autorzy pominęli jednak potencjalnego ojca. - Nie wiem, co gorsze: być egoistyczną karierowiczką czy dorosłą kobietą traktowaną jak 12-latka - opowiada Magda. - Podczas konsultacji ginekologicznej poinformowałam lekarkę o tym, że nie chcę kiedykolwiek zachodzić w ciążę. "Zachcesz, zachcesz!", usłyszałam w odpowiedzi. Edyta Broda: - Zaskakujące, jak często zasady dobrego wychowania ulegają unieważnieniu, kiedy przychodzi do rozmawiania o czyichś planach reprodukcyjnych. Przecież to, czy chcę mieć dzieci, jest tylko moją sprawą. Wydawanie opinii na temat sensu mojego życia, przechodzenie na ty czy wulgarne komentarze są absolutnym naruszeniem granic. - Kiedyś odwiedziłam koleżankę, która ma małe dziecko. Posiedziałyśmy, a potem ona musiała odebrać telefon. Trochę pobawiłam się z jej córką w tym czasie, żeby nie płakała za mamą. Kiedy ona wróciła, była bardzo zdziwiona: "Nie sądziłam, że dasz sobie radę z dzieckiem" - opowiada Natalia. - Takie sytuacje są męczące. Trochę jakby się było kosmitą. Iwona: - Przyjaźnię się z kilkoma matkami, czasem zostaję z ich dziećmi. O rodzicielstwie nie gadamy. Ja nie mam problemu z ich wyborami, one z moimi. Nikt nikomu nie zagraża. Odnoszę wrażenie, że łatwiej akceptować inność, kiedy jest się pewnym własnych wyborów. Katarzyna Wierzbicka