Bez wizy do USA - ta wiadomość rozgrzała media na ostatniej prostej kampanii wyborczej do parlamentu. Podpisanie przez prezydenta Trumpa dokumentu o włączeniu Polski do programu ruchu bezwizowego (Visa Waiver Program) będzie też niewątpliwie jednym z kluczowych punktów kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy, który jakoby "załatwił" sprawę wiz z Trumpem. W rzeczywistości, jak twierdzi dr Anna Bartnik z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych UJ, powodów objęcia Polski programem ruchu bezwizowego należy szukać raczej w zmianach społeczno-ekonomicznych, które wpłynęły na proces emigracji Polaków za ocean, niż w woli politycznej. Pierwszy raz poniżej 3 procent - To, czy dany kraj zostanie beneficjentem programu, zależy od zasad obowiązujących w USA od 1986 roku - mówi dr Bartnik. Po raz pierwszy w historii odsetek odmów wizowych w amerykańskich konsulatach w Polsce spadł poniżej 3 procent. Dlatego z końcem września nasz kraj zakwalifikował się do Visa Waiver Program. Program ten zakłada swobodę podróżowania na 90 dni w celach biznesowych i turystycznych. Zamiast kosztownej wizyty w konsulacie jest autoryzacja elektroniczna za pośrednictwem systemu ESTA, co kosztuje tylko 14 dolarów. Pytania w programie są podobne do tych z formularzy wizowych. Schemat kontroli pozostaje zatem niezmienny, dwuetapowy, tyle że fizyczne spotkanie zastępuje kontrola elektroniczna. Zalogowanie w systemie ESTA nie jest jednak równoznaczne z automatyczną pozytywną weryfikacją. Powody wykluczenia znane z dotychczasowych procedur wizowych nie zmieniły się. Trzeba też pamiętać, że pobyt po 1 marca 2011 roku w krajach uznawanych przez USA za mające problem z terroryzmem, takich jak Irak, Iran, Syria, Sudan, Libia, Somalia i Jemen, będzie oznaczać odrzucenie wniosku i brak możliwości wjechania do USA. Ponadto osoby chcące studiować lub podjąć pracę w Stanach nadal będą musiały ubiegać się o wizę.