Akcja, która odbyła się pod hasłem "Przegięliście", to wynik "Apelu ukraińskiej klasy średniej", opublikowanego kilka dni wcześniej na stronach popularnych portali internetowych. - Tak narodzi się wspaniała symfonia obywatelska. Dedykowana jest ona całej tej braci, która przekształciła Ukrainę w pośmiewisko Europy, brzmiąc dla niej (dla tej braci), niczym muzyka pogrzebowa. Niech usłyszą śpiew zgwałconego kraju, gdyż będzie on dzwonem, który bije właśnie dla nich (rządzących) - nawoływali organizatorzy protestu. Prócz Kijowa "dzwon" ten zabrzmiał w kilku innych miastach Ukrainy, jednak według mediów, akcja nie nosiła charakteru masowego. Słysząc dźwięk klaksonów samochodowych przechodnie na głównej ulicy Kijowa, Chreszczatyku, dopytywali się, o co chodzi. - Młodzi trąbią, bo zwalniają ich z pracy. Też tak będziecie trąbić, jak nam odbiorą emeryturę - usłyszał korespondent rozmowę dwóch starszych pań obserwujących protest. Według wyników badań ukraińskiej opinii publicznej, kryzys dotknął już ok. 70 proc. obywateli. Ukraińcy już dziś narzekają, że nie dostają wypłat, gdyż przedsiębiorstwa, które nie mają zbytu na swą produkcję, po prostu ją wstrzymują. Ich pracownicy odsyłani są na przymusowe i bezpłatne urlopy. Oliwy do ognia dolał niedawny, gwałtowny spadek wartości ukraińskiego pieniądza, hrywny i postępujący za nim wzrost ceny dolara. Dotknęło to przede wszystkim młodych, którzy zaciągnęli w tej walucie kredyty mieszkaniowe, bądź samochodowe. O ile przed kryzysem za dolara kantory żądały ok. 5 hrywien, to w ubiegły czwartek cena ta wzrosła do 10 hrywien. Raty kredytu liczone są według kursu walut w dniu ich spłaty, a nie zaciągnięcia zobowiązania wobec banku. Politycy mówią o kryzysie prawie codziennie, jednak zdają się nie dostrzegać wagi tego problemu. Prezydent Wiktor Juszczenko i premier Julia Tymoszenko nie szczędzą sobie z powodu kryzysu wzajemnej krytyki, lecz żadne z nich nie ma recepty, jak z niego wyjść. Ich celem są przede wszystkim wybory prezydenckie, które odbędą się na Ukrainie w przyszłym roku.