- Premier Janukowycz był moim zdaniem lepiej przygotowany do debaty, ale był mało przekonujący. Juszczenko liczył na ostrzejszą bezpośrednią dyskusję, której Janukowycz starał się unikać. Jednak żaden z nich nie przedstawił swojego programu na okres po wyborach. Byłoby dobrze, gdyby uczynili to w ciągu tych kilku dni, jakie zostały do głosowania - powiedział niezależny politolog Andrij Jermołajew. - Myślę, że każdy z kandydatów utrzymał poparcie wśród swoich wyborców, choć jest pewna niewielka grupa ludzi, którzy się jeszcze wahają, ale ich stanowisko raczej nie wpłynie na wynik niedzielnego głosowania - dodał ekspert. Związany z władzami politolog Mychajło Pohrebinski uważa, że ludzie już podjęli decyzję i 26 grudnia Juszczenko wygra z przewagą 4-5 punktów procentowych. - Dzisiejsza debata nie mogła się podobać - to był trochę dialog ślepego z głuchym. Praktycznie żaden z uczestników nie reagował na pytania rywala - powiedział Pohrebinski. Według niego, ani Juszczenko ani Janukowycz nie starali się przekonać do siebie ludzi z obozu przeciwnika. - Zresztą taka próba byłaby skazana na niepowodzenie. Nastroje w kraju są mocno spolaryzowane. Tych, którzy nie wiedzą na kogo głosować, jest mniej niż 5 proc. i po dzisiejszej debacie oni prawdopodobnie w ogóle nie pójdą na wybory - oświadczył Pohrebinski. Szef Centrum Razumkowa Anatolij Hrycenko, który współpracuje z obozem Juszczenki, powiedział, że lider opozycji pokazał się z jak najlepszej strony i udowodnił, że może być prezydentem całej Ukrainy. - Jego spokój, pewność siebie i argumentacja były bardzo przekonujące. Na tym tle Janukowycz wypadł zdecydowanie słabiej, choć ważne jest, iż był spokojny, co może wróżyć, że i niedzielne głosowanie przebiegnie bez zakłóceń - ocenił Hrycenko. To było pierwsze spotkanie, w którym obaj kandydaci na prezydenta zadawali sobie pytania. Już na samym początku Janukowycz zaproponował Juszczence, zawarcie porozumienia. - Na mnie głosowało 15 mln ludzi, na pana też bardzo dużo. A jak się nie dogadamy, to mogą uznać tego z nas, kto wygra, za prezydenta niepełnowartościowego - powiedział Janukowycz. Wezwał także swego rywala do połączenia wysiłków w celu uniknięcia zerwania powtórki drugiej tury wyborów prezydenckich w najbliższą niedzielę. - Czy nie uważa pan, że powinniśmy połączyć wysiłki, aby nie dopuścić do dalszej destabilizacji w kraju? - pytał Janukowycz. Wcześniej oskarżył władze, że ich szkodliwa działalność po odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości w 1991 roku "pozbawiała obywateli nadziei na przyszłość". - Dobrze działały głównie władze lokalne. Dlatego do dziś naród nie ufa władzom centralnym - powiedział. - Rozumiem i popieram ludzi, którzy wyszli na ulice, aby zaprotestować przeciwko takiej władzy - dodał premier. I wezwał swego rywala wyborczego do zerwania kontaktów z ekipą Kuczmy. - Doprowadźmy wspólnie do tego, aby ta ekipa odeszła. Powinniśmy wspólnie myśleć o przyszłości naszego kraju - powiedział Janukowycz, który wcześniej oskarżył Juszczenkę o zawarcie sojuszu z ekipą Kuczmy. Sam Juszczenko oskarżył swego rywala wyborczego o sfałszowanie wyborów prezydenckich. - To przecież nie u mnie w sztabie stał tranzytowy serwer, poprzez który fałszowano wyniki. Stał on w administracji prezydenta (Leonida Kuczmy - red.), a tam pracował wasz człowiek Andrij Klujew - powiedział Juszczenko. - Między nami istnieje wielka różnica, bo pan co innego mówi, a co innego robi. Ja jestem człowiekiem, który dotrzymuje słowa - oświadczył Juszczenko. Lider opozycji powiedział także, że poniżają go oskarżenia, iż na swą kampanię wyborczą brał pieniądze z zagranicy. - Moi ludzie popierali mnie finansowo, bo nie chcieli bandyckiej władzy. A ja sam mogę powiedzieć, że niczego w życiu nie ukradłem - oświadczył. - Chcę, żeby prezydenta Ukrainy wybierał naród ukraiński, a nie żeby wyznaczali go w Moskwie czy Waszyngtonie - dodał lider opozycji. Dzisiejsze spotkanie obu polityków w studiu państwowej telewizji trwało 100 minut. Kandydaci mieli minutę na zadanie pytania i trzy minuty na odpowiedź. W najbliższą niedzielę odbędzie się powtórka drugiej tury wyborów prezydenckich na Ukrainie. Głosowanie z 21 listopada zostało faktycznie uznane przez Sąd Najwyższy za nieważne ze względu na stwierdzone fałszerstwa i manipulacje. Zobacz serwis specjalny "Ukraina wybiera"