Władze Białorusi ostrzegają, że historycznemu referendum chcą przeszkodzić wrogie siły i "zbiedzy", jak pogardliwie nazywa się tu opozycjonistów, którzy musieli wyjechać z kraju w obawie przed represjami. Zapowiedziano wzmocnienie ochrony milicji - już od poniedziałku MSW działa na podwyższonych mocach. Codziennie, jak zapowiedział szef resortu, do pilnowania porządku wydzielane ma być 11 tys. milicjantów, ale mają im "pomagać" także "drużyny ludowe" i działacze prorządowej organizacji młodzieżowej. MSW, jak wskazano, "wyciągnęło wnioski z 2020 r.", gdy na Białorusi doszło do masowych protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów. Według władz była to "próba destabilizacji". Białoruś głosuje w referendum. Łukaszenka straci część władzy? Głównym dniem głosowania będzie 27 lutego, jednak, podobnie jak w przypadku wyborów parlamentarnych i prezydenckich, na Białorusi można skorzystać z głosowania przedterminowego (w warunkach białoruskich często krytykowanego jako sprzyjające nadużyciom - red.). By zagłosować, wystarczy mieć przy sobie paszport, dowód lub kartę identyfikacyjną (również rodzaj dokumentu tożsamości) - red.). W czasie referendum obywatele odpowiedzą na jedno pytanie: "Czy zgadza się pan/pani na zmiany i uzupełnienia Konstytucji Republiki Białoruś?". Możliwa odpowiedź to "tak" lub "nie". Po brutalnie stłumionych przez władze masowych protestach w 2020 r. Alaksandr Łukaszenka zapowiadał, że zmiany konstytucji mają być odpowiedzią na "żądanie zmian" i przede wszystkim ograniczać władzę prezydenta, oddając jej część m.in. parlamentowi. Od tego czasu koncepcja "ewoluowała" i ostatecznie projekt ma taką formę, która w dalszym ciągu pozwoli białoruskiemu liderowi dzierżyć pełnię władzy. Wśród zmian jest m.in. ograniczenie liczby kadencji prezydenckich do dwóch (dotychczasowe kadencje Aleksandra Łukaszenki zostaną "wyzerowane" - red.). Pojawia się jednak nowy organ konstytucyjny z szerokimi pełnomocnictwami - Ogólnobiałoruski Zjazd Ludowy (WNS). Ma stać się jednym z kluczowych organów władzy w państwie, m.in. - zatwierdzać kierunku polityki wewnętrznej i zagranicznej oraz doktrynę wojskową, decydować o wysłaniu wojsk za granicę, uznawać (lub nie) ważność wyborów, wprowadzać stan wyjątkowy czy wybierać sędziów Sądu Konstytucyjnego. Rządowi prawnicy zapowiedzieli już, że pierwszym przewodniczącym WNS w nowej roli miałby być nie kto inny jak Alaksandr Łukaszenka. WNS, który istnieje obecnie jako platforma delegatów różnych struktur i organizacji państwowych, którą władze nazywają "reprezentacją całego społeczeństwa" (nie ma wśród nich opozycji - red.) ma funkcjonować równolegle z parlamentem, którego część funkcji przejmie. Ustawa o WNS ma dopiero zostać uchwalona. Struktura ta ma, według projektu, mieć maksymalnie 1200 członków, a jej kadencja - trwać pięć lat. Białoruś i referendum konstytucyjne. Łukaszenka może zyskać ochronę prawną W nowej konstytucji znalazły się również gwarancje dla byłych prezydentów (obecnie dotyczy to tylko Alaksandra Łukaszenki - red.) - była głowa państwa nie może zostać pociągnięta do odpowiedzialności w związku z działaniami w trakcie pełnienia urzędu. W projekcie wskazano również, że w przypadku śmierci prezydenta z powodu zamachu, aktu terrorystycznego, agresji wojskowej, innych działań siłowych" organy państwowe działają zgodnie z decyzjami Rady Bezpieczeństwa (kierowanej przez przewodniczącego Rady Republiki). Gdyby doszło do takiej sytuacji, Rada Bezpieczeństwa niezwłocznie ogłosi stan wyjątkowy lub wojenny. Wśród ważnych zmian, na które zwracają uwagę białoruskie media niezależne, jest usunięcie z konstytucji zapisu, który mówi o dążeniu Białorusi do pozostania terytorium bez broni jądrowej, a także do neutralności (art.18 obecnej ustawy zasadniczej - red.). Dodano słowa o tym, że "Białoruś wyklucza agresję wojskową wobec innych państw ze swojego terytorium". Nad projektem konstytucji pracowali od marca ub.r. członkowie specjalnej komisji, głównie urzędnicy państwowi. Nie uczestniczyli w tych pracach żadni przedstawiciele opozycji. Referendum na Białorusi. Opozycja o "imitacji" i "farsie" Łukaszenka przedstawiał planowane zmiany konstytucji jako sposób stopniowego przekształcania systemu politycznego i ograniczania władzy prezydenckiej. Niezależni eksperci od początku byli sceptyczni wobec deklaracji, że nowa ustawa zasadnicza powstanie w drodze "szerokiego dialogu społecznego" i zmiany nazywali "imitacją". Obecnie białoruscy niezależni eksperci mówią o "bezsensie" referendum, wskazując, że jest to zmiana, która "nie jest potrzebna" ani Łukaszence czy jego wyborcom, ani opozycji. Wskazują przy tym, że referendum będzie wyborem pomiędzy "dwoma konstytucjami Łukaszenki" - gdyby nowa ustawa zasadnicza nie została przyjęta, to obowiązywać będzie dotychczasowa, dająca Łukaszence, rządzącemu krajem nieprzerwanie od 1994 r., ogromną władzę. Na Białorusi referendum jest przez władze reklamowane jako projekt przyszłości, gwarantujący ewolucyjny rozwój, wzmocnienie państwowości, bezpieczeństwa, zdolność do reagowania na nowe wyzwania, itd. Trwa szeroka kampania, w tym w mediach państwowych, urzędach, zakładach pracy; organizowane są koncerty i "dialogi obywatelskie". Opozycja uważa, że referendum to "imitacja" i "farsa". "To tzw. referendum to imitacja. A to, co się wokół niego dzieje, to farsa: nazwiska członków komisji wyborczych zostały utajnione, powstają oddziały, żeby ich ochraniać nie wiadomo, od kogo" - mówiła Swiatłana Cichanouska, była kandydatka w wyborach prezydenckich i liderka opozycji demokratycznej, a dla białoruskich władz - wróg publiczny numer jeden. Białoruś a referendum konstytucyjne. Naciski z Moskwy Środowiska opozycyjne nie uznają legitymacji ani samego Łukaszenki, ani wprowadzanych przez niego zmian prawnych. Ich zdaniem w warunkach trwających represji i ograniczania praw obywateli nie może być mowy o legalnym procesie legislacyjnym czy uczciwym głosowaniu. Eksperci zwracają również uwagę, że od 2020 r. na zmianę konstytucji nalegała Moskwa. Po pierwsze, wówczas taka "kontrolowana zmiana" miała służyć rozładowaniu protestu i społecznego napięcia. Po drugie, Moskwa liczyła, że w nowej ustawie zasadniczej uda się zwiększyć rolę parlamentu i - docelowo - rosyjskie wpływy poprzez wprowadzenie do niego prorosyjskich partii. Ostatecznie wydaje się, że żaden z tych celów nie został osiągnięty. MSZ Białorusi ogłosiło, że referendum nie będzie się odbywać w lokalach wyborczych poza granicami kraju. Ze względu na "zagrożenie epidemią" w kabinach do głosowania nie będzie zasłonek.