- Jest około 20 nazwisk na te dwa stanowiska - powiedział w Brukseli przy okazji posiedzenia ministrów ds. europejskich i zagranicznych szef fińskiej dyplomacji Alexander Stubb. Z kolei minister spraw zagranicznych Włoch Franco Frattini ujawnił, że podczas poprzedzającego to posiedzenie obiadu w gronie szefów dyplomacji z chadeckiej rodziny Europejskiej Partii Ludowej (EPL) oceniono "około dziesięciu kandydatów". - Ale kilku niespodziewanych kandydatów pojawiło się w ciągu ostatnich kilku dni i ich też będziemy musieli ocenić - dodał Frattini, który jest koordynatorem ministrów spraw zagranicznych w EPL. Ujawnił, że szwedzkie przewodnictwo ponownie skonsultuje się z przywódcami wszystkich państw UE. Szwedzka minister ds. europejskich Cecilia Malmstroem przyznała w poniedziałek, że wciąż daleko do konsensusu w sprawie obsady stanowisk. "Wciąż mamy więcej nazwisk niż miejsc" - przyznała. Nie wykluczyła, że decyzja zapadnie w wyniku głosowania kwalifikowaną większością głosów (jeśli nie uda się dojść do konsensusu i znaleźć kandydata akceptowanego przez wszystkich). - Naszą ambicją jest wybór przez konsensus. Ale czy się to uda, zobaczymy - powiedziała Malmstroem. Szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz zapewnił, że Polska zakłada, że decyzja zapadnie w wyniku głosowania. - My jesteśmy takim krajem, który najmniej widzi potrzebę, by siedzieć długo w czwartek, bo zakładamy możliwość głosowania. Gdyby się odbyło głosowanie, moglibyśmy sprawę w pół godziny załatwić - powiedział. Zdaniem Dowgielewicza negocjacje są na tyle trudne, że bardzo możliwe, iż w czwartek nie uda się podjąć decyzji. Wyznał, że spodziewa się przedłużenia szczytu do piątku. - Ja, mówiąc poważnie, szykuję się, że będziemy nocować w Brukseli. Szykuję się na dogrywkę w piątek - powiedział. Nie wykluczył tego także Frattini. - Przewodnictwo szwedzkie jest zdeterminowane, by osiągnąć porozumienie w czwartek lub - jeśli to konieczne - w piątek - oświadczył Frattini. - Będzie decyzja. Mamy jeszcze sporo czasu - powiedział krótko szef szwedzkiej dyplomacji Carl Bildt. Ale prowadzone przez Szwedów negocjacje w sprawie nazwisk coraz częściej są obiektem krytyki ze strony unijnych dyplomatów. - Zupełnie się pogubili i nie kontrolują tego - powiedział dyplomata z nowego, mniejszego kraju UE. - Praktycznie nie było jeszcze żadnej dyskusji o kandydatach - dodał inny dyplomata. - Niewykluczone, że dlatego, że Szwedzi grają na swego kandydata, a mianowicie Bildta - na szefa unijnej dyplomacji. Za faworyta na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej uważany jest belgijski premier Herman Van Rompuy, a za nim szef holenderskiego rządu Jan Peter Balkenende. Oficjalnie brytyjski premier Gordon Brown wciąż lobbuje na rzecz kandydatury Tony'ego Blaira, ma on jednak w UE bardzo wielu przeciwników, którzy nie chcą darować mu poparcia wojny w Iraku. Szef luksemburskiej dyplomacji Jean Asselborn lobbował z kolei w poniedziałek za premierem Luksemburga Jean-Claude'em Junckerem. Faworyci na wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej to szefowie brytyjskiej i szwedzkiej dyplomacji David Miliband i Carl Bildt oraz były premier Włoch Massimo D'Alema; na liście są też m.in. unijna komisarz ds. handlu Brytyjka Catherine Ashton, a także była komisarz i obecna minister ds. edukacji Grecji Anna Diamantopulu. Rośnie presja, by jedno ze stanowisk objęła właśnie kobieta. Malmstroem przyznała, że zależy na tym szwedzkiej prezydencji.