Ze względu na sztorm tropikalny Isaac, który nadciąga nad Florydę, wszystkie punkty poniedziałkowego programu konwencji zostały przeniesione na dzień następny. Romney, były gubernator Massachusetts, już w maju zebrał w prawyborach niezbędne minimum 1144 delegatów potrzebne do nominacji prezydenckiej. Delegaci zebrani w Tampie formalnie nominują go we wtorek. Nominację otrzyma także kandydat na wiceprezydenta, kongresman Paul Ryan. W czwartek, w ostatnim dniu konwencji, Romney wygłosi przemówienie. Będzie ono, podobnie jak większość zjazdu Republikanów, bezpośrednio transmitowane przez wszystkie stacje telewizyjne w USA. Zdaniem obserwatorów, od tego jak Romney zaprezentuje się w nim Amerykanom, może w znacznym stopniu zależeć wynik listopadowych wyborów. Na dwa i pół miesiąca przed wyborami sondaże wskazują na mniej więcej równe poparcie dla kandydata GOP i ubiegającego się o reelekcję prezydenta Baracka Obamy. Niezadowolenie wyborców ze stanu gospodarki sprzyja Romneyowi, gdyż uważają oni, że Republikanin lepiej sobie poradzi z problemami ekonomicznymi, niż Obama. Prezydent jest jednak bardziej lubiany niż kandydat GOP, który uchodzi za milionera-technokratę oderwanego od trosk zwykłych ludzi i oportunistę bez wyraźnych przekonań. Pokaże się "z ludzkiej strony" Sztab Republikanów zapowiada w związku z tym, że w swoim wystąpieniu na konwencji Romney pokaże się "z ludzkiej strony", odsłaniając osobiste szczegóły ze swej biografii. Ma nawet mówić o swych doświadczeniach duszpasterskich w Kościele mormońskim, czego dotąd raczej unikał. W przeszłości na przedwyborczych konwencjach partyjnych (Demokraci zbiorą się na swojej tydzień później w Charlotte, w Karolinie Północnej) decydowało się dopiero kto zostanie kandydatem do Białego Domu; były one wtedy widownią burzliwych sporów i polemik. Od około 30-40 lat sprawa nominacji rozstrzygana jest wcześniej, w prawyborach, ponieważ obu partiom zależy na zjednoczeniu wyborców wokół kandydatów. Od tej pory konwencje są przede wszystkim skrupulatnie wyreżyserowanymi widowiskami PR-owskim, służącymi jak najkorzystniejszemu przedstawieniu i "sprzedaniu" opinii publicznej kandydatów i ich programów. Partia Republikańska chce na przykład pokazać, że nie jest tylko "partią białych mężczyzn i wielkiego biznesu" i szczególnie eksponuje - oddając im mównicę - swoich polityków z mniejszości etniczno-rasowych. Ze względu na rytualno-teatralny charakter konwencji, w ostatnich kilkunastu latach stacje telewizyjne skróciły bezpośrednie transmisje z obrad. W Tampie, oprócz kandydatów na prezydenta i wiceprezydenta, przemawiać będzie m.in. żona Romneya Ann, była sekretarz stanu USA Condoleezza Rice i wielu innych prominentnych polityków GOP, m.in. przewodniczący Izby Reprezentantów John Boehner, były kandydat do Białego Domu senator John McCain i byli rywale Romneya do nominacji, Rick Santorum i Tim Pawlenty. Nie wystąpi jednak na niej były prezydent George W. Bush. We wtorek główne przemówienie programowe GOP i tzw. Keynote Address wygłosi popularny gubernator stanu New Jersey Chris Christie, wschodząca gwiazda w partii, lansowany wcześniej na kandydata prezydenckiego. W środę będzie przemawiał kandydat na wiceprezydenta Paul Ryan. Obserwatorzy spekulują czy na konwencji zarysuje się podział w GOP na umiarkowanych Republikanów, konserwatywnych zwolenników prawicowej Tea Party oraz konserwatystów religijnych. Ci ostatni wstawili się ostatnio za kongresmanem Todem Akinem - autorem wypowiedzi sugerującej, że gwałt nie prowadzi do ciąży - broniąc go przed atakami partyjnego establishmentu, który wezwał Akina, aby wycofał się z wyborów do Senatu. W czasie konwencji w Tampie - jak się oczekuje - może dojść do protestów ulicznych organizowanych przy podobnych okazjach przez lewicujących przeciwników GOP. Aby zapobiec niepokojom, w mieście zmobilizowano znaczne siły policyjne.