Frekwencja na sobotnich protestach była o połowę mniejsza niż tydzień temu, a manifestacje były w większości spokojne - relacjonuje Reuters. Na Polach Elizejskich w Paryżu policja użyła jednak armatek wodnych, a w Bordeaux i Tuluzie również gazu łzawiącego. Mimo niższej frekwencji znaczna cześć centrum francuskiej stolicy była w sobotę nieprzejezdna, gdyż tysiące policjantów otoczyło kordonem obszary w pobliżu pałacu prezydenckiego oraz budynków rządowych. Starcia z policją miały miejsce w Lyonie, Nantes i w Tuluzie, gdzie zatrzymano kilkanaście osób. W Paryżu, gdzie demonstrowało cztery tysiące "żółtych kamizelek", niemal o dwa tysiące mniej niż przed tygodniem, dziewiętnaście osób zatrzymała policja. Najbardziej radykalna część "żółtych kamizelek" nie chce już protestować w pokojowy sposób i wzywa do użycia siły domagając się od rządu i prezydenta oddania, jak to ujmują, władzy w ręce ludu. Na Polach Elizejskich policja użyła armatek wodnych, aby rozpędzić tłum najbardziej krewkich demonstrantów. W Lyonie "żółte kamizelki" demonstrowały ubrane na czarno, na znak żałoby ze względu na wygasającą siłę ruchu. W czasie manifestacji doszło do starć z policją, która użyła gazów łzawiących. W Bordeaux, gdzie zablokowano główny dworzec, wzywano do "marszu na Paryż". W Lille dokąd przybyły delegacje z Beneluksu i z północnych Niemiec apelowano o "międzynarodówkę" żółtych kamizelek. W piątek prezydent Francji Emmanuel Macron zaapelował o spokój, wskazując, że podczas poprzednich protestów dochodziło do "nieakceptowalnych" wybuchów przemocy. Organizatorzy przekonują, że chcą utrzymać presję na władze w miarę, jak do końca zbliża się dwumiesięczna "wielka debata narodowa" zainicjowana przez Macrona w reakcji na protesty. Debata, kończąca się w połowie marca, w zamyśle władz ma być szansą dla zwykłych Francuzów na wypowiedzenie się w sprawach francuskiej gospodarki i demokracji. Wielu przedstawicieli "żółtych kamizelek" bojkotuje debatę, twierdząc, że służy ona tylko interesom rządu. Protesty "żółtych kamizelek" rozpoczęły się w listopadzie 2018 roku. Oprócz rezygnacji z planowanej podwyżki podatków od paliwa, z której rząd już się wycofał, ruch ten odrzuca politykę gospodarczą Macrona, nastawioną ich zdaniem na duże koncerny i bogatych kosztem zwykłych pracowników. Domaga się podniesienia płac, emerytur i zasiłków dla bezrobotnych oraz zgłasza żądania polityczne, w tym dymisji Macrona.