Reklama

Protesty we Francji. Jedna osoba zginęła, kilkanaście rannych

Jedna osoba zginęła, dwie są w stanie krytycznym, a blisko jest 30 rannych - to bilans protestów przeciwko wysokim cenom paliw, które trwają w całej Francji. Manifestanci od 6.00 rano blokują od 1000 do 1500 miejsc w całym kraju: ulice, skrzyżowania, ronda i stacje benzynowe.

Według dziennika Le Figaro w proteście udział bierze ponad 50 tysięcy osób.  

W jednym z miasteczek Owernii protestujący zablokowali przejazd samochodowi, którym matka wiozła swoją córkę do lekarza. Nie zapanowała ona nad pojazdem i wjechała w tłum zabijając 50-letniego mężczyznę. 

Z kolei w miejscowości Hazebrouck, na północy kraju, w manifestantów blokujących drogę wjechała furgonetka, ciężko raniąc dwie osoby. 

W Paryżu zablokowane zostały między innymi przejazdy przez Plac Republiki i Port Maillot na paryskiej obwodnicy.  

Reklama

Akcja protestu spotkała się z dużym oddźwiękiem w mediach społecznościowych, wśród klasy średniej, zwłaszcza tej, która odczuwa wzrost cen i spadek siły nabywczej. Akcję poparła też część Partii Republikańskiej.  

Rząd zmobilizował dzisiaj dodatkowych 4 tysiące żandarmów i oddziałów prewencji. Właśnie w Owernii użyły one gazu łzawiącego do pacyfikacji tłumów. 

Według zapowiedzi francuskich władz, od 1 stycznia, cena benzyny ma wzrosnąć o 3 centy za litr, a ropy - 6,5 centa za litr. Wzrost cen to konsekwencja wprowadzenia przez rząd nowego ekologicznego podatku związanego z emisją CO2.

Informacyjna Agencja Radiowa

Reklama

Reklama

Reklama