Jak informują francuskie media, w całym kraju do akcji wezwano ponad 40 tysięcy funkcjonariuszy policji, czyli czterokrotnie więcej niż poprzedniej nocy. Ostre starcia trwają m.in. w Paryżu, Marsylii, Lyonie, Tuluzie i Lille. Na protesty zareagował burmistrz Paryża, który zaapelował o powstrzymanie się od przemocy. Samorządowiec potwierdził także informacje o kolejnym splądrowanym sklepie. Na miejscu zatrzymanych zostało 14 osób. "Czas, aby wszyscy się uspokoili. A funkcjonariusze wykonali swoją niezbędną pracę" - napisał na twitterze Ariel Weil. Jak przekazali dziennikarze gazety La Provance, w Marsylii siły policyjne musiały wystrzelić w kierunku manifestantów pociski z gazem łzawiącym. Matka ofiary: Zabójstwo miało podłoże rasistowskie Protesty we Francji wybuchły po śmierci 17-latniego Nahela M.. Zdaniem matki mężczyzny, funkcjonariusze policji zabili jej syna z powodów rasistowskich. - Nie obwiniam policji, obwiniam jedną osobę, tę która odebrała życie mojemu synowi - podkreśliła Mounia w rozmowie z France 5. - Mam znajomych, którzy są oficerami. Oni są całkowicie za mną, nie zgadzają się z tym, co się stało - dodała. Zobacz też: Zastrzelenie 17-latka pod Paryżem. 24 policjantów rannych w zamieszkach Według kobiety, 38-letni oficer mógł zupełnie inaczej zachować się podczas interwencji, jednak "zobaczył arabską twarz małego dziecka i chciał odebrać mu życie" - Jak długo to będzie trwało? Ile innych dzieci będzie tak postępować? Ile matek znajdzie się w takiej sytuacji jak ja? - pytała. Matka zabitego 17-latka osobiście poprowadziła marsz po przedmieściach miasta Nanterre, na zachód od Paryża. Manifestacja zapoczątkowała starcia z policją, które rozlały się po całym kraju. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!