W mieście od prawie trzech miesięcy trwa lockdown z powodu walki z falą COVID-19. Zarejestrowane protesty miały mieć miejsce od środowego popołudnia do nocy. Tybet. Protesty w związku z restrykcjami W mediach społecznościowych pojawiły się nagrania, na których widać protestujących w związku z covidowymi restrykcjami. Na jednym z filmów widać setki ludzi zgromadzonych na ulicach i blokujących im drogę funkcjonariuszy. Słychać wydobywający się z głośnika komunikat wzywający do zachowania spokoju i "wycofania się". Kolejny film pokazuje dziesiątki ludzi zebranych na ulicach w nocy. Całe wydarzenie komentuje mężczyzna, który mówi: - (Oni) byli zamknięci zbyt długo. Wielu z nich to ludzie, którzy przyjechali do pracy zarobić pieniądze. Gdyby mogli tego dokonać w Chinach kontynentalnych, nie przyjechaliby tutaj - mówi po mandaryńsku. Inny film ukazuje ludzi maszerujących ulicami z napisem "Chcemy tylko wrócić do domu". Filmy miały zostać usunięte w chińskich mediach społecznościowych, a następnie ponownie opublikowano je na Twitterze. Protestujący grożą podpaleniami Źródła tybetańskie poinformowały serwis informacyjny Radio Free Asia (RFA), że protestujący ostrzegali, że "dokonają podpaleń", jeśli ograniczenia nie zostaną zniesione. Nie jest jednak jasne, co oznaczały te groźby. Jedna z mieszkanek Lhasy powiedziała, że przebywa w zamknięciu od prawie 80 dni. - Kto wie, jaka jest teraz rzeczywista liczba (przypadków)? Rząd może podawać do ogólnej wiadomości dowolne liczby - mówiła. Na Douyin, chińskiej wersji TikToka, ludzie zamieszczali wiele publikacji, w których przyznawali, że zostali oni "uwięzieni" w Lhasie z powodu restrykcji covidowych. "Dzisiaj jest 77 dzień blokady w Lhasie. Nie wiem, jak długo będzie tak trwać. Nie ma nadziei. Czy wiecie... jak trudne jest to dla pracowników migrujących?" - można było przeczytać w jednym z postów. "Od trzech miesięcy nie mamy żadnych dochodów, ale wydatki nie zostały zredukowane nawet o grosz. Moi przyjaciele w Lhasie - jak długo będziemy tak żyć?" - brzmiał inny z wpisów. Brak oficjalnych doniesień, usuwane nagrania w mediach społecznościowych Na temat protestów nie wypowiedziano się oficjalnie, nie było też żadnych doniesień mediów państwowych. Lokalni urzędnicy poinformowali natomiast w czwartek, że w Lhasie zgłoszono osiem nowych przypadków zakażeń. Na chińskich platformach społecznościowych wszystkie nagrania z incydentu zostały usunięte, chociaż kontrole przeprowadzone na Douyin zarejestrowały wiele wyszukiwań haseł związanych z protestem, takich jak "co wydarzyło się dziś w Lhasie". Lhasa jest zamknięta od końca sierpnia. Wedle doniesień, od początku lockdownu kilku Tybetańczyków miało popełnić samobójstwo. Stosowana w Chinach polityka "zero-Covid" odcisnęła piętno na mieszkańcach Chin, ale i gospodarce. Środowy protest może być największym w tym mieście od czasu powstania w 2008 roku, podczas którego zginęło co najmniej 19 osób.