Rządząca partia Gruzińskie Marzenie poinformowała, że po masowych protestach na ulicach Tbilisi rezygnuje z uchwalenia kontrowersyjnej ustawy o tzw. agentach zagranicznych. "Jako partia rządząca, odpowiedzialna przed każdym członkiem społeczeństwa, postanowiliśmy bezwarunkowo wycofać ten projekt ustawy" - napisała partia na swojej stronie. Gruzja. Salome Zurabiszwili nie chce dalszych "konfrontacji" Prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili zapowiedziała, że ustawy nie podpisze. W komunikacie jej partii znalazła się informacja, że decyzja została podjęta, by nie dochodziło do dalszych "konfrontacji" i jeszcze większych podziałów w społeczeństwie. Chodzi o protesty, które od dwóch dni trwają w Gruzji. Zdaniem opozycji ustawa naśladowała rozwiązania obowiązujące w Rosji. Projekt zmian prawnych nakładał obowiązek rejestracji w charakterze "zagranicznych agentów" na wszystkie organizacje, które czerpały z zagranicy ponad 20 proc. finansowania. W opinii wielu obserwatorów ustawa ograniczyłaby wolność mediów i zadałaby cios społeczeństwu obywatelskiemu, a jej uchwalenie oznaczałoby autorytarny zwrot w polityce władz w Tbilisi. Przyjęcie przez posłów projektu w pierwszym czytaniu stało się przyczyną masowych protestów. Doszło do starć z policją, która użyła granatów hukowych, gazu łzawiącego i armatek wodnych, aby rozproszyć tłumy. Jak podaje agencja Reutera, zatrzymano co najmniej 77 osób, a jest wielu rannych. Mimo że władze zapowiedziały wycofanie ustawy, gruzińska opozycja zakomunikowała, że nadal będzie demonstrować na ulicach dopóki nie będzie gwarancji, że Gruzja jest zdecydowanie zaangażowana w prozachodni kurs.