W Kuropatach co roku odbywają się opozycyjne upamiętnienia w okolicach Dnia Wszystkich Świętych i Dnia Pamięci Ofiar Represji Stalinowskich, obchodzonego przez środowiska niezależne w rocznicę zamordowania w 1937 r. ponad 100 przedstawicieli białoruskiej inteligencji. Białoruskie służby bezpieczeństwa rozbijały w niedzielę kolumny demonstrantów idące na Kuropaty, doszło do wielu zatrzymań, oddano nawet strzały ostrzegawcze w powietrze, a także zagrodzono dostęp do uroczyska. Mimo to uczestnicy marszu dotarli na miejsce przez pole i setki osób składają teraz kwiaty i zapalają znicze przy krzyżach. Po obu stronach ścieżki prowadzącej do centralnego krzyża utworzono żywy korytarz, trzymając w rękach rozpostarte biało-czerwono-białe flagi, używane przez środowiska niezależne. Rzeczniczka mińskiej milicji Natalla Hanusiewicz informowała, że milicja oddała ostrzegawcze strzały w celu "powstrzymania łamania prawa". Według niej zatrzymano kilka osób. Jak informują niezależne media, w czasie pochodu słychać było wybuchy granatów hukowych, siły bezpieczeństwa użyły też gazu łzawiącego. Serwis Tut.by podał, że kilka osób zatrzymano też w Grodnie. Media informują o problemach z łącznością przez mobilny internet. W czasie akcji protestacyjnych na Białorusi w niedzielę zatrzymano co najmniej 230 osób - wynika z danych udostępnionych przez centrum praw człowieka Wiasna. Większość zatrzymań przeprowadzono w Mińsku. Protestujący byli też zatrzymywani w Grodnie, Mohylewie, Pińsku i w miejscowości Żodziszki w obwodzie grodzieńskim. Lista zatrzymanych jest stale aktualizowana. Wśród zatrzymanych w niedzielę było co najmniej 5 dziennikarzy, przy czym jednym z nich był rosyjski korespondent, który został już wypuszczony. Czterej pozostali - dziennikarz telewizji Biełsat Zmicier Sołtan i trzech dziennikarzy pisma "Nowy czas" - przebywają w aresztach. Według portalu Nasza Niwa, Sołtan i jeden z korespondentów "Naszego Czasu" zostali pobici. Sołtanowi zabrano kamerę i telefon.