Protest zorganizowała Węgierska Unia Studentów (HOOK). Demonstranci zebrali się w auli budapeszteńskiego Uniwersytetu im. Loranda Eotvosa, a po wiecu, mimo przenikliwego zimna, przemaszerowali z pochodniami przez centrum Budapesztu pod gmach Ministerstwa Spraw Społecznych, Kultury i Oświaty. Ponieważ brama ministerstwa została zamknięta, a wstępu do wnętrza broniła policja, uczestnicy protestu, intonując hymn narodowy, podążyli na plac Kossutha pod gmach parlamentu. Na czele pochodu niesiono transparenty: "Uniwersytety są nasze!", "Viktor! Studiowałeś za darmo. Dlaczego my nie możemy?". Mimo że manifestujący sparaliżowali centrum stolicy i zablokowali mosty nad Dunajem, mieszkańcy Budapesztu znosili utrudnienia ze stoickim spokojem, a nawet spontanicznie przyłączali się do maszerujących. "Panie premierze, dlaczego nie chce pan z nami rozmawiać ? Nie jesteśmy niewolnikami. Podobno mamy być przyszłością narodu. Czy naszą przyszłością ma być emigracja? Czy tysiące uzdolnionych Węgrów ma kształcić się i pracować za granicą? - apelował do szefa rządu pod parlamentem przewodniczący Unii Studentów David Nagy. "Viktor! Wyjdź do nas! Pokaż się! Nie bądź tchórzem! Viktator! Zdrajca!" - skandowali studenci, stojąc na mrozie z pochodniami w rękach przed gmachem parlamentu, otoczonym stalowymi barierami i chronionym przez kordon policjantów. Najbardziej aktywna grupa demonstrantów przełamała bariery. Policja nie interweniowała, zasłoniła jednak tarczami wejścia do gmachu. "To była spontaniczna akcja zdeterminowanych i rozgoryczonych ludzi. Nie chcieliśmy szturmować gmachu. Nasza demonstracja jest pokojowa" - powiedział szef HOOK David Nagy. Protesty studentów odbyły się również na uniwersytetach w innych miastach: Segedynie, Sopronie, Nyiregyhazie i Debreczynie. Żądania studentów poparła Konferencja Rektorów Wyższych Uczelni; zaapelowała do rządu o podjęcie dialogu z przedstawicielami studentów i szerokich konsultacji społecznych. Nowa ustawa o szkolnictwie wyższym, zatwierdzona w ubiegłym tygodniu przez deputowanych rządzącego Fideszu, zmniejsza o 40 procent liczbę miejsc na uczelniach finansowanych przez państwo. Cięcia dotyczą kierunków humanistycznych, ekonomii i prawa. O ile w tym roku akademickim państwo finansowało studia 800 prawników, to w przyszłym - jedynie 100. W przyszłym roku bezpłatnie na wyższych uczelniach będzie mogło studiować tylko dziesięć tysięcy osób. Zdaniem rządu zmiany odpowiadają obecnemu zapotrzebowaniu na absolwentów kierunków politechnicznych. Studenci mogą co prawda studiować na wybranych przez siebie "deficytowych" kierunkach, ale wówczas studia będą odpłatne. Semestr nauki będzie kosztował około 1200 euro. Zgodnie z nową ustawą absolwenci uczelni publicznych będą musieli odpracować w kraju dwukrotnie dłuższy okres niż czas trwania ich studiów. W przeciwnym przypadku muszą zapłacić połowę kosztów kształcenia. Zasada obowiązuje do 20 lat od ukończenia studiów. W przypadku absolwenta medycyny wspomniana suma wynosi około 3500 euro za każdy rok na uczelni. Studenci ostrzegają, że będą emigrować z kraju i zdobywać wykształcenie w innych krajach Unii. HOOK zapowiada dalsze protesty. Z Budapesztu Andrzej Niewiadowski Zapraszamy do polubienia nowego raportu INTERIA.PL na temat Europy Wschodniej, Środkowej i całej przestrzeni posocjalistycznej