W geście solidarności burmistrzowie i liczni uczestnicy protestu podali sobie ręce na moście Paso del Norte i utworzyli łańcuch ludzki łączący oba brzegi granicznej rzeki Rio Grande, aż po śródmieścia obu granicznych miast. Ten symboliczny gest wyrażał zarazem sprzeciw wobec planowanej bariery granicznej, której deklarowanym celem jest zapobieżenie masowej, nielegalnej emigracji z południa do Stanów Zjednoczonych oraz utrudnienie przemytu narkotyków i broni. Wbrew pozorom, sprzeciw wobec planów wzniesienia muru wyrażany jest nie tylko po stronie meksykańskiej, ale również na znacznych obszarach granicznego Teksasu. Amerykańscy posiadacze ziemscy obawiają się, że przetnie on ich włości, obrońcy środowiska naturalnego przewidują, że zniszczy przybrzeżną biocenozę i siedliska flory i fauny wzdłuż Rio Grande. Działacze na rzecz harmonijnego środowiska ludzkiego obawiają się nasilenia konfliktów etnicznych i powstania nowych ognisk zapalnych. Burmistrz El Paso John Cook i mer Juarez Hector Murguia Lardizabal objęli się w połowie mostu. - To historyczny dzień, w ten sposób wyrażamy przyjaźń między burmistrzami, naszymi miastami i naszymi krajami. Waszyngton i Mexico City muszą zrozumieć, że ta granica nas nie dzieli, ale łączy - powiedział Cook. Murguia ze swej strony podkreślił, że rząd Meksyku zawiódł własnych obywateli, którzy zmuszeni są do wyjazdu na północ w poszukiwaniu pracy, ze względu na biedę u siebie. - Meksyk jest najważniejszym krajem dla Stanów Zjednoczonych (...) jeśli wybudujemy mur, cofnie to nasze stosunki o sto lat - powiedział John Neck, mieszkaniec Brownsville na południowo wschodnim skraju Teksasu, który - jak powiedział - jest Teksańczykiem od pięciu pokoleń. Podkreślił, że przebył specjalnie długą drogę do położonego na zachodzie stanu El Paso, by wyrazić swój sprzeciw wobec planów władz federalnych.