Dziennik "Daily Mail" napisał w czwartek, że Lidl zakazał swoim polskim pracownikom mówienia między sobą po polsku w pomieszczeniach służbowych podczas przerw w pracy, a także w kontaktach z klientami. "To oczywiste, że angielski jest głównym językiem słownej komunikacji. Jednak w naszym mocnym odczuciu odmawianie pracownikom Lidla prawa do posługiwania się ich rodzimym językiem w prywatnych rozmowach na przerwach jest wyrazem dyskryminacji" - napisała polska placówka dyplomatyczna w Londynie w liście do brytyjskiej dyrekcji Lidla. Ambasada przypomina, że świat zglobalizował się, Lidl na swojej stronie internetowej przedstawia się jako firma europejska o globalnych ambicjach, a zdolność porozumiewania się jej personelu w różnych językach - w tym po polsku - powinna być postrzegana nie jako problem, lecz element konkurencyjnej przewagi, ponieważ służy lepszej obsłudze klienta. Na doniesienia o zakazie zareagował także polski ambasador w Londynie Witold Sobków. "Cóż za nowatorska metoda uczenia obcokrajowców angielskiego i tracenia klientów przez Lidla. Wstyd! Zareagujemy" - napisał na Twitterze w nocy z czwartku na piątek. W Kirkaldy zbierane są obecnie podpisy pod petycją w proteście wobec działań sieci. Lidl twierdzi, że polityka firmy wymaga, by wszyscy jej pracownicy mogli porozumieć się po angielsku, i ostrzegła polskich pracowników w szkockim Kirkaldy, że muszą liczyć się z konsekwencjami dyscyplinarnymi, jeśli nie podporządkują się temu wymogowi. Rzecznik prasowy Lidla we wcześniejszym komunikacie przekazał, że zgodnie z polityką firmy angielski ma być językiem, którym pracownicy posługują się w pracy bez względu na to, czy są na przerwach czy obsługują klienta. Podkreślił, że próby wyegzekwowania tej polityki nie są wymierzone w Polaków, lecz dotyczą wszystkich pracowników bez względu na narodowość. "Nie zdziwiłbym się, gdyby Aldi, konkurent Lidla, zdecydował się na akcję promocyjną pod hasłem +Zapraszamy klientów mówiących wszystkimi językami świata+" - powiedział PAP Maciej Dokurno, przewodniczący grupy Fife Migrants Forum, organizacji dla imigrantów z siedzibą w Kirkaldy. Lidl i Aldi to dwie zagraniczne sieci supermarketów, które skutecznie konkurują z brytyjskimi potentatami, zwłaszcza z Tesco i Morrisons. "Bez względu na to, co o swoich korporacyjnych praktykach mówi Lidl w Wielkiej Brytanii, mam nadzieję, że nie przełożą się one na praktyki Lidla w Polsce i że pracujący tam Polacy nie będą wymagali od brytyjskich biznesmenów i turystów, by mówili do nich po polsku, gdy mogą wyjść im naprzeciw i porozumieć się z nimi po angielsku" - dodaje Dokurno. Nagłośnienie sprawy w Kirkaldy tłumaczy on ostatnimi wypowiedziami brytyjskich polityków, którym zarzuca "brak odpowiedzialności i wyobraźni" oraz "stworzenie nieprzychylnego klimatu wokół imigracji w debacie publicznej".(