25-letnia Rebecca Gallagher zrobiła zakupy w "Primarku" w miejscowości Swanesa w Wielkiej Brytanii. Wybrała sukienkę za 10 funtów, w domu - w trakcie jej mierzenia znalazła wszytą wiadomość od osoby, która uszyła jej odzież. Do metki ze wskazówkami szycia była dołączona jeszcze jedna z informacja: "Jesteśmy zmuszani do wyczerpującej pracy. Błagamy o pomoc".- Nigdy więcej nie założę tej sukienki. Myśl o tych pracownikach wywołuje we mnie poczucie winy - powiedziała klientka "Primarku" w rozmowie z dziennikarzami "The South Wales Evening Post". Kobieta chciała zgłosić telefonicznie tajemniczą metkę pracownikom sieci, ale została odesłana. Poinformowała więc o całej sprawie media."Primark" prowadzi wewnętrzne śledztwo, żeby ustalić jak metka trafiła do ubrania i żeby dowiedzieć się, co złego dzieje się z pracownikami szwalni.- Bylibyśmy wdzięczni, jeśli klientka zwróci nam sukienkę, żebyśmy mogli sprawdzić, gdzie została uszyta - powiedział rzecznik prasowy "Primark'a". Dodał także, że warunki pracy w szwalniach, gdzie powstają ubrania dla tej sieci są dobre, a pracownicy traktowani są godnie i dostają adekwatne wynagrodzenie. Informacja ta jest tym bardziej niepokojąca, że od miesięcy media informują o nieludzkich warunkach w jakich pracują ludzie zatrudniani w szwalniach w najbiedniejszych krajach. Ponad rok temu - w kwietniu 2013 roku w Dhace, stolicy Bangladeszu runął budynek. Mieściło się w nim kilka fabryk odzieżowych. W tragedii tej zginęło ponad 1,1 tysiąca ludzi. Niemal pół tysiąca trafiło do szpitala.Przyczyną zawalania budynku miało być nieprawidłowe jego wykorzystanie. Został on zaprojektowany jako centrum handlowe, jednak jego właściciel dobudował dwa piętra i otworzył tam fabrykę. Budynek nie wytrzymał obciążenia ciężkich maszyn.