Słowa szefa rządu z jego rozmowy z dziennikarzami we wtorek wieczorem przytacza dziś prasa, między innymi dziennik "La Stampa". Po tym, jak prezydent George W. Bush przyznał w poniedziałek w wywiadzie dla telewizji ABC, że w sprawie Iraku popełnił błędy i nie był przygotowany na wojnę, centrolewicowa włoska opozycja zaapelowała do premiera Berlusconiego, żeby także on wziął na siebie odpowiedzialność za to, co się wydarzyło. Premier odpowiedział na ten apel następująco: "Ja przez półtora miesiąca pracowałem, aby oddalić groźbę wojny oferując luksusowy i gwarantowany azyl Saddamowi Husajnowi". - Przekonałem Busha, ale potem Saddam Husajn odmówił przywódcy Libii Muammarowi Kadafiemu, ponieważ zrozumiał, że kiedy odkryte zostaną jego zbrodnie, nikt nie zapewniłby mu bezkarności - dodał Berlusconi. Następnie przypomniał: "Pojechałem parę razy do Ameryki, najpierw do Camp David, a potem wróciłem do Waszyngtonu". Berlusconi podkreślił, że wielokrotnie pytał, czy możliwe byłoby obalenie Saddama Husajna bez wojny i zawsze słyszał, że jest to wykluczone, gdyż stał on na czele "rozległego policyjnego reżimu". Słowa szefa włoskiego rządu skomentował jeden z liderów opozycyjnej Partii Demokratycznej (PD) Dario Franceschini. - Wystarczyłoby, aby Berlusconi powiedział pięć słów: Bush ma rację, pomyliliśmy się - podkreślił. - Tymczasem jak zawsze wyobraża sobie on, że jest w centrum każdego wydarzenia na planecie - dodał polityk PD.