Apelację rozpatruje we wtorej Izba Wojskowa Sądu Najwyższego. Prokuratura uważa, że sąd I instancji dokonał błędnych ustaleń faktycznych. Według oskarżenia były wystarczające podstawy, by uznać, że oskarżony Olgierd C. wydał rozkaz ostrzelania wioski, a jego podwładni rozkaz wykonali, co najmniej godząc się z tym, że strzelali do niebronionego obiektu cywilnego. Ponadto - zdaniem prok. płk. Jakuba Mytycha - sąd oceniając dowody pominął te z akt tajnych, bo brak jest w kancelarii tajnej podpisów sędziów poświadczających, że zapoznali się z tą dokumentacją. Co do innych obciążających zeznań, według prokuratury sąd nie uzasadnił, czemu ich nie uwzględnił. Jak mówił wcześniej drugi z prokuratorów, płk Jan Żak, użyty do ostrzału wioski moździerz nie nadawał się do strzelania do okolicznych wzgórz (a taką wersję przedstawili oskarżeni), bo miał zbyt małą donośność. Przypomniał, że zaraz po odprawie u kpt. Olgierda C. uczestniczący w niej żołnierze powszechnie opowiadali, gdzie i po co jadą; tak uzasadniał zarzut wydania rozkazu ostrzelania wioski. "Potwierdzają to zeznania dalszych świadków, żołnierzy i oficerów" - pokreślił płk Żak. Wyrok I instancji prokuratura uznaje za wewnętrznie sprzeczny. Według prokuratury ataku talibów przed ostrzałem, o którym mówili oskarżeni, nie było; uważa, że to kpt. C. zainspirował swych podwładnych do przyjęcia takiej wersji, gdy sam powiedział im, że w rozmowie z Afgańczykami będzie mówił, że taką wersję przyjmie. Sąd zakazał mediom elektronicznym transmisji na żywo z procesu; zakazał też rejestracji rozprawy - oprócz jej początkowej fazy. Mediom nie wolno też ujawniać wizerunków i danych osobowych oskarżonych oraz świadków. Przewodniczący składu sędzia Wiesław Błuś uzasadniał nałożone ograniczenia koniecznością zapewnienia podsądnym pełnej swobody wypowiedzi. Rozprawa pozostaje jawna i każdy może w niej uczestniczyć. SN rozpoznaje apelację prokuratury wojskowej, która chce uchylenia wyroku uniewinniającego, jaki zapadł w czerwcu zeszłego roku. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uzasadniał go wtedy brakiem dowodów wystarczających do skazania. Apelację złożył też adwokat jednego z uniewinnionych - chor. Andrzeja O. - "Osy", który chce zmiany podstawy uniewinnienia - by nie był nią brak dowodów, a sądowe stwierdzenie, że jego klient nie dopuścił się zarzuconej zbrodni. Podstawą zarzutu są zdarzenia z 16 sierpnia 2007 r., gdy w wyniku ostrzału z broni maszynowej i moździerza wioski Nangar Khel na miejscu zginęło sześć osób - dwie kobiety i mężczyzna oraz troje dzieci; dwie kolejne osoby zmarły w szpitalu. Konwencja haska stwierdza, że ludność cywilna na terenach objętych działaniami wojennymi jest chroniona jej przepisami "w takim zakresie, w jakim nie uczestniczy w walkach". Złamanie konwencji jest zbrodnią wojenną, ściganą zarówno przez prawo międzynarodowe, jak i polskie. Prokuratura Wojskowa z Poznania oskarżyła o taką zbrodnię siedmiu żołnierzy: dowódcę grupy kpt. Olgierda C. (nie zgadza się na podawanie danych), ppor. Łukasza B. "Bolca", chor. Andrzeja O. "Osę", plut. Tomasza B. "Borysa", starszych szeregowych Jacka J. i Roberta B. oraz st. szer. rezerwy Damiana L. (jako jedyny nie miał on zarzutu zabójstwa cywili, lecz ostrzelania niebronionego obiektu). Groziło im do dożywocia, a L. - do 15 lat więzienia.