Zgodnie z projektem, którego inicjatorem był prezydent Francji Nicolas Sarkozy, Unia dla Śródziemnomorza ma być wzmocnioną formą istniejącego w UE od 1995 roku tzw. procesu barcelońskiego. Zainicjowany w Barcelonie proces, oficjalnie zwany Partnerstwem Eurośródziemnomorskim, jest platformą współpracy państw członkowskich UE oraz 10 pozaeuropejskich państw basenu Morza Śródziemnego, od Maroka po Turcję. Współpraca obejmuje kwestie polityczne i bezpieczeństwa, gospodarkę oraz sprawy społeczne, kulturalne i humanitarne. Jak oceniają eksperci, jak dotąd proces barceloński nie przyniósł konkretnych rezultatów. Przedstawiony przez Sarkozy'ego i kanclerz Niemiec Angelę Merkel na szczycie dwustronicowy zarys projektu przewiduje, że Unia dla Śródziemnomorza "przeniesie proces barceloński na wyższy poziom". Będzie dysponować około 20-osobowym sekretariatem odpowiedzialnym za realizację konkretnych projektów (np. dostęp do wody pitnej, wykorzystanie energii słonecznej, walka z zanieczyszczaniem morza, rozwój przedsiębiorczości, współpraca uniwersytecka). Zmienianym co dwa lata przewodnictwem będą się dzielić dwa kraje: jeden pozaunijny, a drugi z UE, leżący w basenie Morza Śródziemnego. Pod naciskiem Niemiec projekt zdecydowanie różni się od wyjściowych planów prezydenta Sarkozy'ego. Unia dla Śródziemnomorza ma być bowiem inicjatywą wspólnotową, w której uczestniczą Komisja Europejska i wszystkie 27 państw członkowskich, a nie jedynie te, które leżą nad Morzem Śródziemnym - jak chciał Sarkozy. Niemcy od początku pojawienia się francuskiego pomysłu dawały do zrozumienia, że nie zaakceptują projektu wykluczającego udział północnych państw UE, tym bardziej że projekt byłby finansowany z budżetu UE. Tłumaczyły, że problem afrykańskiej imigracji, którym Unia Śródziemnomorska także mogłaby się zajmować, dotyczy nie tylko Madrytu czy Rzymu, ale także Berlina czy Kopenhagi. Merkel i Sarkozy chcą, by Komisja Europejska przedstawiła szczegółowy projekt Unii dla Śródziemnomorza do następnego szczytu UE w czerwcu, tak by mógł być przyjęty na specjalnym szczycie UE z krajami Śródziemnomorza 13 lipca w Paryżu. Mimo zmian w projekcie, niektórzy przywódcy, zwłaszcza z krajów północnych UE, i tak wyrażali na szczycie wątpliwości. Premier Luksemburga Jean-Claude Juncker wezwał Sarkozy'ego, by udowodnił, że projekt "przynosi wartość dodaną" oraz że nowe instytucje nie wejdą w konflikt z już istniejącymi. Podobny apel skierował premier kierującej Unią Europejską Słowenii Janez Jansza. Z kolei kanclerz Austrii oświadczył, że zgadza się na Unię dla Śródziemnomorza pod warunkiem, że projekt nie będzie kosztował więcej niż to, co w budżecie UE przewidziano na lata 2007-13 na proces barceloński. Dla polskiego premiera Donalda Tuska, zainteresowanego rozwojem wschodniego wymiaru UE, Unia dla Śródziemnomorza jest do zaakceptowania, ale zdaniem Polski równolegle trzeba rozwijać współpracę z sąsiadami wschodnimi. - Akceptujemy porozumienie między Francją a Niemcami, ale mamy naszą propozycję dotyczącą Ukrainy: europejską perspektywę dla Ukrainy. Mam nadzieję, że premierzy się na nią zgodzą - powiedział Tusk w Brukseli.