Koordynator amerykańskich służb specjalnych James Clapper przedstawił we wtorek raport na temat globalnych zagrożeń. Po raz pierwszy wywiad USA uznał "nieprzewidywalność" Korei Płn. - łożącej kolosalne środki na program nuklearny i rakietowy - za jedno z największych zagrożeń zarówno dla Ameryki jak i społeczności międzynarodowej.Wywiad USA bije na alarm nie dlatego, że wojowniczy reżim może rozpętać w wojnę na Półwyspie Koreańskim - uważa prof. Waldemar J.Dziak politolog, kierownik Zakładu Azji i Pacyfiku Instytutu Studiów Politycznych PAN. - Ale czas działa na korzyść Korei Płn. i chodzi teraz nie tylko o zagrożenie, jakie stanowi sama Północ, lecz również o jej współpracę z Iranem. Jeśli Stany Zjednoczone nie rozwiążą szybko problemu zbrojeń nuklearnych Phenianu, to nie poradzą sobie z Iranem - mówi prof. Dziak.Raport szefów amerykańskiego wywiadu zwraca też uwagę na fakt, że Korea Płn. wyeksportowała już rakiety balistyczne do licznych krajów, w tym do Iranu i Syrii."Programy (nuklearne) dowodzą determinacji Korei Płn., która chce rozwijać technologie produkcji rakiet (...), a jej wysiłki mające na celu produkcję i sprzedaż rakiet balistycznych rodzą poważniejsze obawy o bezpieczeństwo regionalne oraz globalne" - głosi raport. "Osiągnęliśmy punkt krytyczny" Komentując ostrzeżenia wywiadu USA, Dziak przypomina, że w Korei Płn. przy programach budowy broni nuklearnej i rakietowej pracuje ok. 30 tys. specjalistów. - Phenian wysyła ekspertów do Iranu, Pakistanu, Birmy i Syrii - mówi ekspert. - Reżim współpracuje z organizacjami terrorystycznymi, jak Hezbollah, czy pomniejsze organizacje palestyńskie.Innymi słowy, najpoważniejszym zagrożeniem ze strony Korei Płn., zarówno dla USA jak i dla społeczności międzynarodowej jest udostępnienie wyrafinowanej broni lub technologii jej produkcji organizacjom terrorystycznym, działającym w dowolnym regionie świata - uważa ekspert PAN.Korea Płn. nie jest jeszcze mocarstwem atomowym, ale zdaniem prof. Dziaka może wejść w ciągu pięciu w lat w posiadanie zaawansowanych technologii nuklearnych.- Osiągnęliśmy ten punkt krytyczny, w którym należy działać natychmiast - mówi ekspert PAN - Nie ma już czasu na nieefektywne negocjacje. Dziak polemizuje również z opinią "The Economist" na temat przyszłości Korei Płn. Brytyjski tygodnik prognozuje od lat upadek reżimu. Gospodarka tego kraju nie przystaje do żadnych modeli ekonomicznych i nie należy zakładać, że nędza czy głód spowodują implozję Północy i problem zostanie rozwiązany - uważa ekspert PAN. To najbardziej zmilitaryzowany reżim świata "Pustelnicze Królestwo", jak nazywa się Koreę Płn., to najbardziej zmilitaryzowany reżim świata. Jego armia liczy 1,2 mln żołnierzy. Prof. Dziak wyjaśnia też, że dodatkowe sześć mln osób zrzeszonych jest w organizacjach paramilitarnych, a Północ przeznacza 25 proc. PKB - więcej niż jakiekolwiek inne państwo - na cele militarne.Rada Bezpieczeństwa ONZ nałożyła niedawno kolejne sankcje na Phenian w odpowiedzi na trzecią próbę nuklearną przeprowadzoną przez Koreę Północną. Reżim zareagował jeszcze bardziej wojowniczą retoryką: w poniedziałek zerwał obowiązujące od 1953 r. zawieszenie broni, które położyło kres wojnie z Koreą Płd., a Stanom Zjednoczonym zagroził retorsjami. Jednak cała współczesna historia Północy to pasmo prowokacji, pogróżek i zbrojnych incydentów.Od 50 lat Pentagon modyfikuje scenariusze wojny z Koreą Płn. W 1994 r. przedstawił prezydentowi Billowi Clintonowi symulacje przewidujące prewencyjny atak rakietowy na reaktor w Yongbyon. Uznano wówczas, że nawet gdyby uderzenie było skuteczne i uniknięto by skażenia promieniowaniem radioaktywnym, skutki mogłyby się okazać katastrofalne. Administracja Clintona nie zdecydował się na atak.- Źle się stało, że USA zrezygnowały wówczas z uderzenia, ponieważ wtedy taka interwencja mogła się powieść - mówi prof. Dziak - Chiny nie były jeszcze wówczas tak potężne, a Rosja była osłabiona. Żadne z tych państw nie zdobyłoby się wówczas na zdecydowaną reakcję. Według raportu amerykańskiego think tanku Center for International and Strategic Studies (CSIS) Korea Płn. była już w 2012 roku bardziej niebezpieczna niż w 1994; ma teraz więcej broni i bardziej zaawansowany program atomowy. Wyścig z czasem Do interwencji w Korei Płn. zniechęca Zachód strategia stanowiąca "kombinację szaleństwa, słabości i okrucieństwa" - pisze Stratfor. Phenian wykorzystuje na przemian groźby, straszak nuklearny, widmo głodu, który zabije znaczną część populacji oraz reputację "irracjonalnego" reżimu, by zmuszać Zachód do ustępstw i zniechęcać do interwencji. Jednak wygląda na to, że modus operandi reżimu przestał robić wrażenie na USA. Można więc oczekiwać od Phenianu eskalacji gróźb lub wręcz prowokacji - ocenia Stratfor. Amerykański ośrodek nie wyklucza, że Północ zdecyduje się na atak na cele w Korei Płd. Jednak według Dziaka scenariusz taki jest mało prawdopodobny, ponieważ doprowadziłby do upadku reżimu na Północy, ale nie oznacza to, że ryzyko, jakie on stanowi nie osiągnęło "masy krytycznej".Jednak niekończący się "cykl: testy nuklearne(Phenianu)-sankcje międzynarodowe-testy w oczywisty sposób nie skłonił Północy do rezygnacji z programu nuklearnego" - pisze ekspert amerykańskiej Rady Stosunków Zagranicznych (CFR) Scott Snyder i dodaje, że wojowniczość Korei Płn. niebezpiecznie zwiększa ryzyko kosztownej konfrontacji militarnej.Prof. Dziak uważa jednak, że nadszedł już czas na jakąś formę konfrontacji, a Stany Zjednoczone powinny szybko wykonać ruch, który przekona Phenian, że Zachód "nie ograniczy się do gróźb zestrzelenia jego rakiet bądź ataku na ośrodki atomowe". Konieczność eliminacji zbrojeń nuklearnych Północy to teraz wyścig z czasem - dodaje ekspert PAN.