"Jest to jedna z bardziej sympatycznych wieści. Bardzo jestem rad. Myślę, że trzeba to rozpatrywać w wymiarze ogólnym i naszym własnym, polskim. W wymiarze ogólnym został uhonorowany człowiek, który w medycynie rozrodu dokonał olbrzymiego przełomu. Może nie wszyscy sobie zdają sprawę, ale do 1978 roku bez pozaustrojowego zapłodnienia i potem bez dalszych udoskonaleń, ponad połowa niepłodnych par nie miałaby szansy na realne leczenie. Są trochę rozbieżne dane, ale z tych, którymi ja dysponuję, tak zwanym newsletterem rozsyłanym do zainteresowanych medycyną rozrodu, wynika, że w tej chwili żyje na świecie prawie 3,5 mln dzieci urodzonych po leczeniu technikami in vitro. A drugi wymiar, to jest nasz własny, krajowy. Z pewną nadzieją - ja nie wiem, czy ona się spełni, oczywiście, może zaprzestanie się idiotycznej dyskusji z zakazaniem leczenia włącznie (...). Znam nagrodzonego, miałem przyjemność z nim rozmawiać szereg razy, jest niezwykle ciepłym, serdecznym człowiekiem, bardzo życzliwie zainteresowanym tym, co w Polsce robiliśmy. Muszę odszukać zdjęcia, które robiliśmy, wtedy gdy jeszcze nie był noblistą i będę cieszył się, że miałem przyjemność w jego towarzystwie te zdjęcia wykonywać".