Zdaniem prof. Koothsa obecna sytuacja jest bardziej skomplikowana niż podczas innych konfliktów zbrojnych, które znamy z przeszłości. Europa jest obecnie dotknięta przede wszystkim problemem demograficznym, który spowoduje, że zabraknie siły roboczej potrzebnej do utrzymania produkcji lub usług na odpowiednim poziomie. Niemieckie firmy liczą na to, że utrzyma się obecny trend polegający na wyrównaniu strat na rynku pracy dzięki uchodźcom z Ukrainy. W przeciwieństwie do pracowników z takich krajów jak Syria czy Irak, Ukraińcy po zakończeniu wojny będą chcieli wrócić do swojego kraju. Tak więc, zdaniem niemieckiego ekonomisty, nie należy ich zaliczać do grupy osób, które na stałe zminimalizują problem. Tak będzie również dziać się będzie w innych europejskich państwach jak Polska, gdzie Ukraińcy wypełniają lukę w zawodach, w których pracuje coraz mniej Polaków. Już teraz bilans co do wykwalifikowanych pracowników jest dla Niemców ujemny. Rocznie tracą oni blisko 80 tys. fachowców, którzy szukają dla siebie przyszłości w innych krajach. Prof. Stefan Kooths uważa, że Niemcy przeceniają swoje możliwości. Silna pozycja tutejszej gospodarki staje się powoli mitem, bo tutejsze firmy stanęły przed poważnym problemem związanym z niedoinwestowaniem w infrastrukturę, ogromnymi brakami w cyfryzacji. Do tego wszystkiego młodzi ludzie są pokoleniem wyjątkowo mobilnym, znającym obce języki, tak więc osoby takie nie będą miały oporu by wyjechać do innego kraju w celu znalezienia bardziej atrakcyjnej pracy. Problemy z energetyką Prof. Stefan Kooths krytycznie odnosi się to unijnej strategii energetycznej. Jego zdaniem dekarbonizacja jest konieczna, ale nie powinna prowadzić do tego, że europejskie firmy są podwójnie karane za działania, które nie są ekologiczne. Z jednej strony musza płacić więcej za emisję CO2, z drugiej strony utrudnia się im dostęp do kredytów, bo ich działania nie są zgodne z europejskimi trendami. Niemiecki ekonomista przestrzega przed teorią, że polityka klimatyczna napędzi wzrost gospodarczy. Jest ona jak najbardziej potrzebna dla naszej przyszłości, ale nie przyniesie w najbliższych latach dużych korzyści ekonomicznych. Zdaniem ekonomisty IfW w Kilonii, Unia Europejska i poszczególne kraje nie powinny zbyt intensywnie interweniować na rynku energetycznym, regulując ceny gazu i prądu. Interwencja fiskalna może mieć fatalne skutki. Może to doprowadzić do sytuacji, że producenci sprzedawać będą energię na innych, bardziej atrakcyjnych rynkach, pomijając Europę. Politycy, zdaniem prof. Koothsa, powinni skoncentrować się na strategii polegającej na zwiększeniu produkcji energii, tak by jej ceny utrzymywały się na niskim poziomie. Mówimy tu o inwestycjach na rynku energetycznym i stworzeniu warunków do tego, by np. dostawcy gazu LNG byli zainteresowani długoletnimi kontraktami. To dzięki takim umowom Europa po zakończeniu konfliktu w Ukrainie będzie mogła na stałe uniezależnić się od rosyjskiego gazu. Prof. Stefan Kooths nie spodziewa się w najbliższym czasie zbyt dużej poprawy na rynku, jeżeli chodzi o inflację. Jego zdaniem prawdopodobnie utrzyma się ona na wysokim poziomie. Ale przyczyną inflacji jest nie tylko trwająca w Ukrainie wojna. Problem rozpoczął się w trakcie pandemii. To właśnie wtedy rządy wielu krajów zaczęły pompować miliardy euro w pomoc dla swoich obywateli. Rok 2021 były okresem, w którym mocno wzrosła konsumpcja i popyt z jednej strony, z drugiej firmy nie nadążały z produkcją ze względu na przerwane łańcuchy dostaw. To wywołało lawinę spekulacji na rynku i wzrost cen. Problem może się jeszcze pogłębić, bo politycy zamiast obejmować pomocą najbardziej potrzebujących, decydują się na gigantyczne subwencje tam, gdzie nie jest to konieczne. Taka strategia może, zdaniem niemieckiego ekonomisty, utrzymywać inflację na wysokim poziomie.