- Przywoływanie epidemii hiszpanki, w wyniku której zginęły miliony ludzi, jest niepoważne w sytuacji, w której mamy do czynienia z ok. setką ofiar i ze spadającym z dnia na dzień, czy niemal z godziny na godzinę wskaźnikiem umieralności z powodu tej choroby - wcześniej to było pięć procent zakażonych - teraz już doszło do jednego procenta - powiedział prof. Czapiński. - Moim zdaniem to świadczy o ogromnej nieodpowiedzialności mediów. Tzn. zamiast podawać ten odsetek, który właściwie jest zbliżony do odsetka powikłań i zgonów z powodu zwykłej grypy, tyle że w innych grupach wiekowych, robi się z tego jakąś wirusową wojnę światów - podkreślił Czapiński. - Ja bym apelował po pierwsze o to, żeby nie epatować tytułami i żeby podawać po prostu suchą informację: ile osób zostało zakażonych, jak, gdzie, jaki pośród zakażonych jest odsetek tych, którzy zmarli. Wyłącznie rzeczowa informacja bez tej otoczki, bez tego komentarza czysto emocjonalnego, który działa także na emocje odbiorców - powiedział psycholog. Dodał, że chciałby by media wyznaczyły sobie granicę pogoni za zyskiem. - Niech gonią za zyskiem, tylko niech nie przekraczają jednej granicy - mianowicie granicy wywoływania paniki społecznej - podkreślił. Czapiński ocenił, że "świadome żerowanie przez media na krwi, przemocy, patologiach, to jest jakby ich elementarz". - Media oczywiście z tego żyją, ponieważ wpisują się w taką niezaspokojoną wiecznie potrzebę człowieka, żeby doświadczać cudzego nieszczęścia. Tylko jeśli mowa jest o tym, że gdzieś na świecie jest wojna i pokazuje się trupy, albo z jakichkolwiek innych powodów - katastrofy naturalnej - pokazuje się, że gdzieś zginęło kilkadziesiąt czy kilkaset osób to Polak może czuć się bezpiecznie - powiedział prof. Czapiński. - Ale w momencie, w którym z bardzo odległego od Polski ogniska zakażenia grypą, dla której wskaźnik umieralności wynosi 1 proc. czyni się sprawę narodową, to już wykracza poza naturalną skłonność mediów do epatowania odbiorców złem, dlatego że pociąga za sobą realne zło paniki np. na rynku mięsnym - podkreślił psycholog. - Dlatego mówię o przekroczeniu pewnej granicy odpowiedzialności mediów - dodał Janusz Czapiński. Według Czapińskiego: "weszliśmy w sezon ogórkowy jeśli chodzi o politykę, zbyt mało dzieje się nowych, interesujących rzeczy, a media muszą z czegoś żyć, nie biorąc pod uwagę kosztów i konsekwencji społecznych tworzenia wrażenia, że świat został opanowany przez wirus, któremu nie jesteśmy w stanie zaradzić". Od piątku, gdy pojawiły się pierwsze doniesienia o zgonach, które wywołuje w Meksyku nieznany dotąd szczep wirusa, świńska grypa jest jednym z głównych tematów w mediach. "Wirus w natarciu", "Obserwacja pasażerów na Okęciu - Polsce zagraża świńska grypa?", "Szpitale nie przyjmują zarażonych grypą", "W Polsce są przygotowywane miejsca kwarantanny", "Giełdy zachorowały na świńską grypę" - to niektóre tylko tytuły z polskich portali, którym towarzyszą m.in. zdjęcia ludzi w maseczkach chirurgicznych. Naukowcy przyznają, że choć wirusa świńskiej grypy nie wolno lekceważyć, to nie ma powodu do paniki z powodu epidemii w Ameryce Północnej. Nowy szczep wirusa zabił dotąd w Meksyku ponad 100 osób, choroba wystąpiła też w Stanach Zjednoczonych, gdzie nie spowodowała ofiar śmiertelnych, pierwszy przypadek świńskiej grypy w Europie stwierdzono w Hiszpanii.