Proces rozpoczął się przed sądem wysokiej instancji w Londynie w piątek. Forstater twierdzi, że należy mu się większy udział w honorariach z tytułu praw autorskich do opartego na scenariuszu filmowym scenicznego musicalu "Spamalot" i w przychodach, które show wygenerował. Muzyczna komedia będąca wersją filmu miała swą premierę na nowojorskim Broadwayu w 2005 r. Wystawiana była też na londyńskim West Endzie. Była kasowym przebojem. W Nowym Jorku obejrzało ją 2 mln widzów. Forstater sądzi, że przy rozliczaniu honorariów autorskich za "Spamalot" powinien być traktowany tak, jakby faktycznie był "siódmym Pythonem", o takich samych prawach, jak sześciu stałych członków Latającego Cyrku. Domaga się wypłacenia mu 1/7 części honorariów za inscenizację zamiast 1/14, jak postanowiono w 1974 r., gdy zawierano umowę w sprawie honorariów. Pozwanymi są firmy Python (Monty) Pictures Ltd (PMP) reprezentująca filmowe interesy grupy komików oraz Freeway Cam (UK) Ltd., będąca właścicielem praw autorskich i powiernikiem osób uprawnionych do przychodu z ich tytułu. W najbliższych dniach wyjaśnienia w sądzie składać będą członkowie zespołu Monty Pythona Eric Idle, Michael Palin i Terry Jones. Dwóch dalszych - John Cleese i Terry Gilliam także zostało pozwanych, ale mieszkają za granicą, a szósty Graham Chapman zmarł w 1989 r. Spór o to, jak wysokie honoraria przysługują Forstaterowi sięga 2005 r. Filmowiec twierdzi, że za zaległe honoraria należy mu się ok. 1 mln funtów. Prawnicy reprezentujący pozwanych "Pythonów" kwestionują te roszczenia. W czerwcu br. Forstater został ogłoszony przez sąd bankrutem, później orzeczenie o bankructwie z mocy prawa zmieniono na bankructwo za porozumieniem stron. Adwokat Forstatera Tom Weisselberg ujawnił, że do wystąpienia z powództwem o zaległe honoraria zmusiło jego klienta trudne położenie materialne. Świadkami filmowca są dwaj prawnicy, którzy negocjowali umowę z 1974 r. Zarówno film jak i musical oparte są na legendzie o królu Arturze i rycerzach okrągłego stołu. "Spamalot" to gra słów z Camelot - jak nazywał się legendarny zamek króla Artura. Jest to pisane razem wyrażenie "spam a lot", w luźnym tłumaczeniu oznaczające tyle, co "dużo spamu", czyli niepożądanych e-maili.