Firma pani Palfrey, znanej jako "DC Madam", działała pod szyldem agencji towarzyskiej (Escort Service). W ciągu kilkunastu lat działalności oskarżona miała zarobić około 2 milionów dolarów. Postawiono jej też zarzuty prania pieniędzy i innych nadużyć finansowych. Ponieważ prostytucja w USA jest nielegalna (poza częścią stanu Nevada), oskarżona broni się twierdząc, że jej pracownice miały po prostu służyć klientom swoim towarzystwem, a co z nimi robiły, jej nie interesowało. Agencja działała jako sieć call girls, które spotykały się z klientami w hotelach albo w ich prywatnych mieszkaniach. Z jej usług korzystali m.in. republikański senator z Luizjany David Vitter i administrator federalnej Agencji Pomocy Zagranicznej Randall Tobias (ten ostatni po ujawnieniu jego wizyt u prostytutek podał się do dymisji). Call girls zeznające na rozprawie w charakterze świadków przyznają, że niemal zawsze miały seks z klientami, ale twierdzą, że nie było to uzgodnione z szefową. Prasa waszyngtońska szeroko informuje o sprawie, podając pikantne szczegóły przesłuchań, np. pytania prokuratora, czy dochodziło do seksu "normalnego", czy tylko oralnego. Jedną z zeznających prostytutek okazała się kobieta służąca w marynarce wojennej w randze komandora, która dorabiała sobie do pensji. Godzina jej usług kosztowała od 250 do 300 dolarów.