23-letni Mevlid Jaszarević w listopadzie zeszłego roku przez 50 minut ostrzeliwał ambasadę USA z karabinu automatycznego. Poważnie ranił policjanta, zanim sam został raniony przez policyjnego snajpera i aresztowany. Nikt z placówki USA nie ucierpiał. Pozostali dwaj oskarżeni odpowiadają za udzielenie mu pomocy w zdobyciu broni i przygotowaniu ataku na ambasadę. Wszystkich trzech oskarżono w kwietniu o utworzenie grupy terrorystycznej we wsi Gornja Maocza, zamieszkanej przez wahabitów (wyznawców ortodoksyjnej odmiany islamu) oraz o spisek mający na celu dokonanie aktu terroryzmu. Obrońca Jaszarevicia powiedział, że jego klient przyznał się do ataku na ambasadę, ale że nie chciał nikogo zranić, więc odrzuca oskarżenia o terroryzm. Dwaj pozostali oskarżeni twierdzą, że nie mieli nic wspólnego z atakiem. Zarzucono im obrazę sądu W piątek oskarżeni odmówili powstania, gdy na salę sądową wchodzili sędziowie, a także zdjęcia tradycyjnych u wahabitów nakryć głowy. Czapeczki ostatecznie zdjęli po ostrzeżeniach jednego z sędziów, ale wstać nie chcieli. Jaszarević argumentował, że muzułmanie mogą szanować tylko Allaha, a nie prawo i sąd stworzone przez ludzi. Ostatecznie zarzucono im obrazę sądu i wyprowadzono z sali. Prokurator we wstępnym wystąpieniu zapowiedział, że udowodni, iż oskarżeni stanowili "zorganizowaną grupę terrorystyczną" zamierzająca atakować instytucje państwowe i zagraniczne placówki dyplomatyczne m.in. w odwecie za interwencję NATO w Afganistanie. Proces ma zostać wznowiony 3 lipca. Oskarżeni będą mogli pozostać na sali pod warunkiem, że wstaną, gdy będą wchodzić sędziowie.