Grynberg wyjechał na stałe z Polski w 1967 r. po pierwszych czystkach antysemickich, organizowanych przez władze PRL. - To jest bardzo mocno spóźnione. Wolna Polska istnieje już przecież od 19 lat. Dlaczego to tak długo trwało? - powiedział Grynberg, komentując deklarację rządu RP o przyspieszeniu procedury przywracania polskiego obywatelstwa emigrantom z 1968 r., złożoną w 40. rocznicę wydarzeń marcowych i ówczesnych czystek antysemickich. Obietnica rządu dotyczy emigrantów, którzy przed wyjazdem z Polski składali wnioski o zmianę obywatelstwa i wyjechali do Izraela, co - według ówczesnych przepisów - pociągało za sobą utratę obywatelstwa polskiego. Przeważająca większość tych osób nie starała się o odzyskanie obywatelstwa polskiego do 2004 r., kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej. W 2004 r. nastąpiła fala wniosków o przywrócenie obywatelstwa, która napotkała wtedy opór urzędów w Polsce. - Polscy biurokraci tłumaczyli odmowy nonsensownymi argumentami, że wnioskujący "nie interesowali się dotąd krajem". Ale przecież niezależnie do tego, czy wnioski te wynikały z oportunizmu, czy nie, ludzie ci mają prawo do odzyskania obywatelstwa, bo przecież odebrano je im bezprawnie - powiedział Grynberg. Sam Grynberg (m.in. "Żydowska wojna", "Kadisz" i "Drohobycz, Drohobycz") nie stracił nigdy polskiego obywatelstwa, ponieważ został w USA na jesieni 1967 r. jako uchodźca polityczny. Należy jednak do tzw. emigracji marcowej. - Marzec zaczął się w PRL w 1967 roku, od przemówienia (I sekretarza KC PZPR Władysława) Gomułki o "piątej kolumnie" - przypomniał pisarz. Wygłoszone po (izraelsko-arabskiej) wojnie sześciodniowej przemówienie zapoczątkowało falę czystek "antysyjonistycznych" w wojsku, która po zamieszkach studenckich w marcu 1968 objęła pozostałe struktury władzy i administracji państwowej. Po wyjeździe do USA pisarz zamieszkał najpierw w Kalifornii. - Nawet jak było mi źle, mówiłem sobie: "jestem w Ameryce!" - mówi. Po wydarzeniach marcowych uczestniczył w USA w akcjach protestu przeciw antysemickiej kampanii władz komunistycznych w Polsce. W czasie studiów na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles Henryk Grynberg występował na wiecu protestacyjnym na tej uczelni, zorganizowanym przez miejscową komórkę żydowskiego Bundu. Przemawiał w jidisz, języku, który znał jako aktor Teatru Żydowskiego w Warszawie. Brał też udział w masówce na Uniwersytecie Berkeley w San Francisco, gdzie wystąpił także Czesław Miłosz. - Miłosz przysłał mi potem list, w którym napisał, że trzeba być idiotą albo sukinsynem, żeby rozpętać antysemicką nagonkę w kraju kojarzonym w Ameryce z Treblinką - wspomina.