O planach resortu bezpieczeństwa krajowego poinformował w środę - podczas telekonferencji z udziałem akredytowanych w ministerstwie dziennikarzy - przedstawiciel tego departamentu. Poprosił on o niepodawanie jego nazwiska w prasie. Obecnie w amerykańskich aresztach imigracyjnych przetrzymywanych jest ponad 40 tys. imigrantów, głównie z trzech państw Ameryki Środkowej: Hondurasu, Gwatemali i Salwadoru. Zostali oni zatrzymali podczas prób nielegalnego przekroczenia granicy bądź wystąpili o azyl polityczny bezpośrednio na granicy USA. Jak poinformowali przedstawiciele departamentu bezpieczeństwa krajowego, podstawą prawną do rozpoczęcia pobierania próbek DNA jest ustawa Kongresu o genetycznych dowodach tożsamości z 2005 roku (DNA Fingerprint Act). Do tej pory, na podstawie rozporządzeń wykonawczych wydanych w okresie prezydentury Baracka Obamy, przepisy wykonawcze do tej ustawy nie odnosiły się do imigrantów - przypominają media. "Fałszywe rodziny" W ocenie departamentu kierowanego od kwietnia br. przez Kevina McAleenana, który jest p.o. sekretarza, taka interpretacja przepisów ustawy jest jednak anachroniczna. Gromadzenie danych genetycznych od osób przebywających w aresztach imigracyjnych, pozwoli na szybsze wykrycie wśród zatrzymanych osób poszukiwanych w związku z popełnieniem poważnych przestępstw, a także cudzoziemców uprzednio deportowanych ze Stanów Zjednoczonych - twierdzi ministerstwo. Funkcjonariusze policji migracyjnej i celnej (Immigration and Customs Enforcement) latem b.r. w ramach programu pilotażowego prowadzonego pod kryptonimem Operation Double Helix (pol. Operacja Podwójna Helisa - od nazwy trójwymiarowego modelu DNA, kwasu deoksyrybonukleinowego) zaczęli na południowej granicy Stanów Zjednoczonych pobierać próbki DNA, niepowtarzalnego kodu genetycznego każdej pojedynczej istoty, od dzieci podróżujących razem z dorosłymi, nielegalnymi imigrantami. Program ten zmierzał do wykrycia "fałszywych rodzin" tj. używania przez dorosłych, nielegalnych przybyszów cudzych dzieci jako swoistej "ochrony" przed natychmiastowym wydaleniem ze Stanów Zjednoczonych. Jak poinformował w sierpniu Kevin McAleenan p.o. szefa resortu, od maja b.r. do sierpnia b.r. wśród 522 rodzin poddanych badaniom genetycznym w ramach tej operacji wykryto 79 przypadków sfałszowanego pokrewieństwa. W rodzinach tych nieletnie dzieci nie były w żaden sposób spokrewnione z dorosłymi imigrantami podającymi się za ich biologicznych rodziców. Dane genetyczne nieletnich imigrantów i ich rodziców nie były przekazywane do banku danych genetycznych FBI, nie udostępniano ich też stanowym i lokalnym organom ścigania. Teraz sytuacja ma ulec zmianie. Departament bezpieczeństwa krajowego chce, by próbki DNA pobrane od osób przebywających obecnie w aresztach imigracyjnych były przekazane do banku danych genetycznych FBI, znanego jako CODIS (ang. Combined DNA Index System). CODIS jest używany przez federalne, stanowe i lokalne służby ochrony porządku do identyfikacji osób podejrzanych o popełnienie poważnych przestępstw, a także do odnalezienia osób uznanych za zaginione. "Próba inwigilacji społeczeństwa" Korzystanie z danych CODIS przez FBI i policję budzi jednak poważne zastrzeżenia wśród przedstawicieli organizacji zajmujących się ochroną praw obywatelskich. Stoją oni na stanowisku, że coraz częste stosowanie badań genetycznych przez firmy państwowe i prywatne służy zacieśnianiu kontroli władz nad społeczeństwem i jest pogwałceniem prywatności. Zdaniem przedstawicieli fundacji Electronic Frontier Foundation zabiegającej o pełniejszą ochronę danych osobowych w cyberprzestrzeni planowany przez Departament Bezpieczeństwa Krajowego program "jest jakby żywcem wzięty z antyutopii". Podobnego zdania jest Vera Eidelman, radczyni prawna Amerykańskiego Związku Swobód Obywatelskich (American Civil Liberties Union), działającej od 1920 roku, znanej organizacji obrony praw obywatelskich. "Tego rodzaju masowe gromadzenie (próbek DNA - PAP) zmienia przyświecający tej praktyce cel. Zamiast wykorzystywania ich w dochodzeniu kryminalnym, mamy do czynienia z próbą inwigilacji społeczeństwa" - wskazała Eidelman w wypowiedzi opublikowanej w czwartkowym wydaniu dziennika "The New York Times". Prawniczka zwróciła też uwagę na fakt, że "kod genetyczny zawiera bardzo ważne osobiste informacje nie tylko o nas samych ale także o naszych najbliższych krewnych", co znacznie rozszerza krąg osób, których materiał genetyczny jest poddawany analizie przez służby. Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski