W czwartek Zelaya udał się ze stolicy Nikaragui Managui, gdzie przebywał w gościnie u lewicowego prezydenta Daniela Ortegi, do odległego o około 40 km od granicy z Hondurasem miasta Esteli. Towarzyszył mu minister spraw zagranicznych Wenezueli Nicolas Maduro. Zelaya zamierza przeznaczyć piątek na dopracowanie planu powrotu. Jak powiedział jego rzecznik, obalony prezydent może wrócić do kraju drogą morską, lądową lub powietrzną z któregokolwiek z trzech graniczących z Hondurasem państw: Nikaragui, Gwatemali lub Salwadoru. Honduraski "rząd de facto" wprowadził całonocną godzinę policyjną w rejonach przygranicznych, aby uniemożliwić dotarcie tam zwolenników odsuniętego od władzy prezydenta. Zelaya zdecydował się na powrót po tym, jak dwie rundy negocjacji z Michelettim za pośrednictwem prezydenta Kostaryki Oscara Ariasa zakończyły się fiaskiem. Sekretarz generalny Organizacji Państw Amerykańskich (OPA) Jose Miguel Insulza wezwał obie strony do kontynuowania rozmów, a plany powrotu Zelayi uznał za pochopne. Jego zdaniem, może to doprowadzić do niepotrzebnej konfrontacji. Także Stany Zjednoczone, choć podobnie jak większość państw Zachodu potępiły zamach stanu w Hondurasie i domagają się przywrócenia Zelayi do władzy, uznały jego plany powrotu za nierozsądne. Obalony prezydent odrzuca jednak ostrzeżenia USA i OPA podkreślając, że już blisko dwa tygodnie czekał na wynik negocjacji. Pierwszą próbę powrotu do kraju Zelaya podjął 5 czerwca na pokładzie wenezuelskiego samolotu. Tymczasowe władze kraju zablokowały jednak pas startowy na lotnisku w stołecznej Tegucigalpie uniemożliwiając mu lądowanie. Doszło wówczas do starć zwolenników Zelayi z wojskiem. Wojskowy zamach stanu w Hondurasie nastąpił w dniu, w którym prezydent Zelaya chciał przeprowadzić referendum. Wyborcy mieli się w nim wypowiedzieć, czy zgadzają się na powołanie konstytuanty w celu wprowadzenia do konstytucji zmiany, która umożliwiłaby Zelayi ubieganie się o reelekcję.