Prezydent wzywa Cottarellego. Próba powołania rządu technicznego
Włoski ekonomista Carlo Cottarelli został wezwany przez prezydenta Włoch Sergio Mattarellę na poniedziałek, co oznacza, że szef państwa może powierzyć mu misję powołania rządu technicznego. Wcześniej z jego utworzenia zrezygnował profesor Giuseppe Conte.
64-letni Carlo Cottarelli pracował w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, a w ostatnich latach z nominacji byłego premiera Enrico Letty był specjalnym komisarzem do spraw rewizji wydatków publicznych. Ponieważ jego zadaniem była ich redukcja, otrzymał wtedy od prasy przydomek Pan Nożyczki.
Desygnowany na premiera Giuseppe Conte zrezygnował w niedzielę z misji tworzenia rządu po spotkaniu z Mattarellą. Miał utworzyć gabinet prawicowej Ligi i antysystemowego Ruchu Pięciu Gwiazd.
Powodem fiaska misji Conte był sprzeciw prezydenta wobec kandydata na ministra finansów Paolo Savony, deklarującego się wcześniej jako krytyk euro.
Mattarella w swym wystąpieniu w Pałacu Prezydenckim po rozmowie z profesorem Conte potwierdził, że nie zgodził się na to, aby "zwolennik wyjścia ze strefy euro" został ministrem finansów.
Mattarella zauważył następnie, że "klimat niepewności co do pozostania Włoch w strefie euro wywołał alarm wśród włoskich i zagranicznych inwestorów".
Podkreślił, że sytuacja ta miała w ostatnich dniach negatywny wpływ na rynki finansowe.
"Wzrost spreadu i zadłużenia - ostrzegł - prowadzi do spalenia zasobów i oszczędności firm i stanowi zapowiedź ryzyka dla włoskich rodzin i obywateli".
Podkreślił zarazem, że decyzji o wecie wobec kandydatury Savony nie podjął "z lekkim sercem".
Prezydent zapewnił również - odnosząc się do kierowanej pod jego adresem krytyki - że nie utrudniał powołania gabinetu.
"Przeciwnie, wspierałem te próby zgodnie z regułami konstytucji" - powiedział prezydent. Dodał, że w ostatnich dniach na Włochy spadła fala krytyki i oskarżeń.
Ogłosił ponadto, że w najbliższych godzinach podejmie decyzję w sprawie apeli części ugrupowań o rozpisanie następnych wyborów. Poprzednie odbyły się 4 marca i nie wyłoniły wyraźnego zwycięzcy, co doprowadziło do politycznego impasu i nieudanych prób jego przełamania.
Giuseppe Conte, desygnowany na premiera w poniedziałek, w krótkim oświadczeniu złożonym po spotkaniu z Mattarellą powiedział, że włożył "maksimum wysiłku" w powodzenie powierzonego mu zadania. Nie podał przyczyn rezygnacji. Mówił też, że rozmowy w sprawie sformowania gabinetu przebiegały w duchu "pełnej współpracy" z liderami ugrupowań, które miały go utworzyć, czyli Ligi i Ruchu Pięciu Gwiazd.
W czasie wiecu w Terni w środkowych Włoszech lider Ligi Matteo Salvini stwierdził, że nigdy nie zgodzi się na to, aby stawiano "warunki" i powołano ministra, który będzie "podobał się w Berlinie".
"Jeśli nie możemy dokonać wolnego wyboru, lepsze są następne wybory" - stwierdził.
"Dzisiaj jestem wściekły" - przyznał Salvini.
Lider ruchu Luigi Di Maio ocenił, że decyzja prezydenta jest niezrozumiała.
Według Ansy kierownictwo tej formacji rozważa możliwość impeachmentu prezydenta.
Liderka prawicowego ugrupowania Bracia Włoch Giorgia Meloni oświadczyła, że jeśli okaże się, że były naciski z zagranicy w sprawie rządu, jej partia będzie domagać się postawienia Sergio Mattarelli w "stan oskarżenia".
Przywódca bloku centroprawicy Silvio Berlusconi ocenił, że ci, którzy mówią o odsunięciu prezydenta, są "nieodpowiedzialni".
Pałac Prezydencki nie skomentował apeli o impeachment. Ansa podała, że centrala telefoniczna Kancelarii Prezydenta zablokowała się z powodu fali telefonów z wyrazami solidarności z głową państwa.
Urzędujący premier Paolo Gentiloni, który w piątek zdążył się pożegnać ze swymi współpracownikami w związku z oczekiwaniem na powołanie w weekend rządu, wyraził solidarność z prezydentem i życzył mu "stalowych nerwów". "Teraz musimy ratować nasz wspaniały kraj" - napisał na Twitterze.
Z Rzymu Sylwia Wysocka