- Ostatni raz był tu 40 lat temu - tłumaczył rzecznik somalijskiego rządu Abdirahman Dinari. Jusufa na prezydenta wybrał w 2004 r. w Kenii parlament somalijski na uchodźstwie. 10 dni temu siły rządowe przy wsparciu wojsk Etiopii odbiły Mogadiszu z rąk Unii Trybunałów Islamskich (UIC). Na ulicach jeszcze w nocy z niedzieli na poniedziałek dochodziło do sporadycznych starć. W stolicy ukrywa się bowiem wielu członków bojówek islamiskich, które zapowiedziały wojnę partyzancką, wzorowaną na irackiej. Tuż przed odlotem do stolicy prezydent Jusuf w rozmowie z katarską stacją telewizyjną Al-Dżazirą wykluczył jakiekolwiek negocjacje z islamistami. Według Dinariego, prezydent w Mogadiszu spotka się w pałacu rządowym ze stołeczną starszyzną. Rzecznik dodał, że nie ma obaw, jeśli chodzi o bezpieczeństwo szefa państwa w mieście. Pałac Villa Somalia przez ostatnie 15 lat zajmowali miejscowi watażkowie. Do niewielkich potyczek dochodziło pod granicą z Kenią na południu kraju, gdzie zostali wyparci bojownicy UIC po przejęciu przez rząd ich ostatniego bastionu - portu Kisimaju. Minister obrony Barre Adan Szir powiedział, że w starciach w okolicy Ras Kamboni straty poniosły obie strony. Mieszkańcy Kisimaju, oddalonego o około 90 kilometrów na północ od obecnej linii frontu, mówili o rannych etiopskich żołnierzach ewakuowanych śmigłowcami. Somalia nie miała efektywnego rządu od 1991 r., gdy dyktator gen. Mohamed Siad Barre został obalony przez lokalnych watażków, którzy następnie rozpoczęli walkę między sobą. Od tego czasu w konflikcie w tym kraju śmierć poniosło co najmniej 300 tys. ludzi.