Przebywający z wizytą w Japonii prezydent USA ocenił, że Chiny ryzykują, wysyłając swoje samoloty wojskowe w pobliże Tajwanu. Zobacz też: Wojna w Ukrainie. "Spiegel": Wojska rosyjskie wspierane przez ekstremistów Komunistyczne władze w Pekinie uznają demokratycznie rządzony Tajwan za część ChRL i dążą do przejęcia nad nim kontroli, nie wykluczając możliwości zbrojnej inwazji. USA, podobnie jak większość państw świata, nie utrzymują formalnych relacji dyplomatycznych z Tajwanem, ale uznawane są za jego największego sprzymierzeńca i dostawcę broni. USA sprzeciwiają się też możliwości jednostronnej zmiany status quo, a wewnętrzne prawo zobowiązuje je do pomocy Tajwanowi w samoobronie. Waszyngton od lat stosuje zasadę "strategicznej niejednoznaczności" i nie deklaruje wprost, czy wysłałby wojsko do obrony Tajwanu w razie chińskiego ataku.