Szwajcaria ma do lutego 2017 roku wprowadzić w życie zatwierdzone w referendum w 2014 roku restrykcje dotyczące napływu cudzoziemców i dlatego powinna najpóźniej latem zawrzeć odpowiednie porozumienie z Unią Europejską. Przedstawiciele szwajcarskich władz wyrażają jednak obawy, że szanse na to osłabia perspektywa wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. "UE zasygnalizowała gotowość zintensyfikowania rozmów po referendum w sprawie Brexitu. Jednocześnie widać, że z wyjściem Zjednoczonego Królestwa poszukiwanie rozwiązania nie stało się prostsze" - powiedział Schneider-Ammann dziennikarzom w Bernie. Zapytany jak wyglądają jego kontakty z przywódcami UE odparł z nutką ironii: "Dziś rano, jeśli jest się Szwajcarem, nie załatwi się w Brukseli niczego". Dodał, że rozmowy prowadzone są nadal na szczeblu technicznym, ale bynajmniej nie jest jasne, czy da się wkrótce osiągnąć polityczną ugodę. Jak podkreślił Schneider-Ammann, w grę wchodzi także wprowadzenie przez Szwajcarię jednostronnych rozwiązań, ale on osobiście preferowałby porozumienie bilateralne. Zdaniem analityków posunięcie jednostronne pociągnęłoby za sobą ryzyko także dla innych umów z UE. Szwajcaria stara się wynegocjować kompromis z Brukselą, sprzeciwiającą się jakimkolwiek ograniczeniom zagwarantowanej w układach bilateralnych swobody ruchu osobowego. Rozmowy te zawieszono do czasu brytyjskiego referendum. Jak zaznacza Reuters, Brexit dał się w Szwajcarii odczuć przede wszystkim podrożeniem franka wobec euro, co skłoniło Szwajcarski Bank Narodowy do natychmiastowej interwencji na rzecz ustabilizowania kursu własnej waluty. Schneider-Ammann powiedział, że rząd uważnie przygląda się frankowi i utrzymuje stały kontakt z bankiem centralnym.