Konferencję zorganizowało Ministerstwo Gospodarki i związek szwajcarskich przedsiębiorców. Uczestniczą w niej przedstawiciele największych banków szwajcarskich, inwestorzy strategiczni, przedsiębiorcy i przedstawiciele koncernów szwajcarskich i międzynarodowych, które mają swoje siedziby w Szwajcarii. Przedstawiciele ministerstwa gospodarki, skarbu, a także Giełdy Papierów Wartościowych i Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych namawiają Szwajcarów do uczestnictwa z polskim programie prywatyzacyjnym i do inwestowania w naszym kraju. "W Polsce góry mamy niższe" - W drodze na dzisiejsze forum mogłem podziwiać piękno szwajcarskiej przyrody i dynamizm gospodarki. Szwajcaria od dziesiątek lat pozostaje jednym z najbardziej atrakcyjnych państw - ocenił podczas wystąpienia w Zurychu Bronisław Komorowski. - Pod względem wysokości gór i stopnia rozwoju gospodarczego Szwajcaria dla wielu jest nie do pobicia. My w Polsce - w porównaniu do szwajcarskich Alp - góry mamy niższe choć równie piękne, ale dbamy o to, by wzrost gospodarczy był też jak najwyższy - zapewnił. I dodał, że Polska "podejmuje wysiłki, by być krajem, gdzie dobrze robi się interesy". "Potrafimy zbudować konkurencyjny system" Prezydent podkreślił, że warto inwestować w Polsce, bo jesteśmy "jednym z najszybciej rozwijających się krajów europejskich". Przekonywał, że "potrzebujemy kapitału i wiedzy z zagranicy", dlatego zbudowaliśmy "atrakcyjny system zachęt inwestycyjnych. rozwijających się krajów europejskich". Komorowski dodał, że ważnym powodem dla którego warto inwestować w Polsce są "obywatele". - Największym atutem naszego kraju są jego obywatele. Mamy jedno z najmłodszych społeczeństw w Unii Europejskiej - mówił. - Wysoko wykwalifikowana kadra pracownicza jest dynamiczna, zmotywowana, doskonale wykształcona, władająca językami obcymi - przekonywał. Kończąc, Komorowski stwierdził: "Nie będziemy w Polsce nigdy mieli tak wysokich gór. Ale - podobnie jak Szwajcaria - potrafimy zbudować konkurencyjny i atrakcyjny system gospodarczy". Z Zurychu Antonina Kotarba