Po tym, jak w ostatnich dniach rozpoczęły się w stolicy Sri Lanki masowe protesty, prezydent zmuszony był do ucieczki ze swojej rezydencji. Na ulice Kolombo wyszły tysiące ludzi, obwiniając rząd o doprowadzenie kraju do ruiny gospodarczej. Jak podano w sobotę, "prezydent został eskortowany w bezpieczne miejsce". Personel lotniska uniemożliwił ucieczkę Teraz Rajapaksa próbował ratować się ucieczką z kraju. Jak się jednak okazało, uniemożliwił mu to personel lotniska, który odmówił udania się do strefy VIP, gdzie przebywał prezydent, w celu podstemplowania paszportu. Prezydent za to, obawiając się tłumu obywateli, nie zdecydował się na przemieszczenie do publicznie dostępnych części lotniska. Prezydent w poniedziałek wieczorem miał udać się do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Zamiast tego wraz z pierwszą damą noc spędzili w bazie wojskowej niedaleko lotniska. Jak przekazuje "The Guardian", wydaje się, że w ostatnich dniach prezydent próbował skorzystać z kilku dróg ucieczki, jednak wszystkie okazały się bezskuteczne. Prezydent Sri Lanki ma zrezygnować Rajapaksa w środę ma oficjalnie zrezygnować z urzędu po odbywających się od miesięcy demonstracjach obywateli, którzy wzywają go do ustąpienia ze stanowiska. Próba ucieczki prezydenta miała wiązać się z immunitetem. Prezydent miał próbować wyjechać za granicę jeszcze przed rezygnacją z urzędu, aby uniknąć możliwości zatrzymania w chwili przestania obowiązywania immunitetu. Rajapaksę oskarża się między innymi o korupcję, złe zarządzenie gospodarką, które doprowadziło do bankructwa kraju i wywołało najgorszy od uzyskania przez Sri Lankę niepodległości w 1948 roku kryzys finansowy. Większość społeczeństwa za tę sytuację obwinia prezydenta - stąd demonstracje, które odbywały się od marca. Prezydent nie jest jedynym członkiem rodziny, który bezskutecznie próbował uciec z kraju. Także jego młodszy brat Basil Rajapaksa, który był ministrem finansów i również został oskarżony o korupcję, nie mógł we wtorek rano wejść na pokład samolotu lecącego do USA przez Dubaj, po protestach pozostałych pasażerów.