"Wiele rozmawialiśmy o ograniczeniach w sprawie (stron internetowych dotyczących) pedofilii, promowania narkomanii, terroryzmu czy zachęcania do samobójstwa", ale "jest też inna kwestia - żeby nie był to pretekst do ograniczania swobód obywatelskich i wolnego rynku" - zauważył Putin na forum nowo powstających firm internetowych (startupów). Rosyjski prezydent odżegnywał się od prób ograniczania swobód internautów, choć jednocześnie przekonywał uczestników forum, że pewna regulacja treści zamieszczanych w internecie jest nieunikniona. - To ogromny segment rynku, którego nie można nie regulować. Codziennie jedna trzecia mieszkańców (Rosji) korzysta z internetu, dlatego też oczywiście jakaś regulacja musi istnieć - powiedział. - Internet stał się w naszym kraju bardzo lukratywnym biznesem. Przypomnę, że składa się na 8,5 proc. rosyjskiego PKB, a rynek e-handlu jest wart ponad 5 bilionów rubli (88 mld zł) - dodał Putin. Rosja, gdzie z sieci korzysta ok. 61 mln użytkowników, jest najszybciej rozwijającym się rynkiem internetowym w Europie - wynika z ubiegłorocznego raportu amerykańskiej firmy analitycznej ComScore. Handel internetowy postrzegany jest z kolei jako rozwojowy sektor rosyjskiej gospodarki, na której odbiły się sankcje wprowadzone przez Zachód w obliczu działań rosyjskich na Ukrainie. Jednocześnie jednak media społecznościowe i internet w ogóle wykorzystywany jest przez Rosjan do krytykowania władz i zwoływania protestów; w ten sposób organizowali się m.in. uczestnicy demonstracji na przełomie lat 2011-2012, protestujący przeciwko powrotowi Putina na Kreml. Obowiązuje w Rosji prawo zakazuje działania stron internetowych, które zawierają pornografię dziecięcą, treści związane z narkotykami czy ekstremizmem lub zachęcają do popełnienia samobójstwa. Jednak zdaniem krytyków mogą one utorować drogę przepisom wprowadzającym restrykcje także na inne treści. W kwietniu Putin, który mówił niedawno, że internet powstał jako projekt CIA i tak się rozwija, podpisał też ustawę wymagającą od autorów blogów odwiedzanych przez więcej niż 3000 osób dziennie, by rejestrowali się pod imieniem i nazwiskiem w instytucji zajmującej się monitoringiem internetu.