Do tej pory dowódcy wojskowi zazwyczaj zaprzeczali zarzutom, jakoby to somalijscy żołnierze byli zamieszani w gwałty. Władze za sytuację obwiniały islamskich ekstremistów z powiązanej z Al-Kaidą organizacji Al Szabab. Według władz w Mogadiszu islamiści mieli zakładać żołnierskie mundury, żeby psuć reputację funkcjonariuszy państwowych. - Ci nieliczni członkowie sił bezpieczeństwa, którzy gwałcili i rabowali naszych obywateli, muszą, tak jak ekstremiści z Al Szabab, zostać złapani i ukarani - powiedział w poniedziałek prezydent Somalii podczas wizyty w obozie treningowym kadetów w Mogadiszu. AP przypomina przypadek kobiety, która oskarżyła rządowych żołnierzy o gwałt. Za znieważanie instytucji państwowych została postawiona przed sądem i skazana na rok więzienia. Dziennikarza, który interweniował w jej sprawie, aresztowano i więziono przez rok za to samo przewinienie. Przeciwko tej sytuacji protestowały międzynarodowe organizacje broniące praw człowieka. Ostatecznie sądy apelacyjne uniewinniły zarówno kobietę, jak i dziennikarza. Organizacja Human Rights Watch oskarżyła w marcu somalijskie siły bezpieczeństwa i oddziały zbrojne o gwałcenie i fizyczne znęcanie się nad wysiedlonymi cywilami, którzy przenieśli się do stolicy kraju z powodu głodu i wewnętrznych konfliktów zbrojnych. Mieszkańcy Mogadiszu twierdzą, że od tamtego czasu liczba gwałtów spadła, bo somalijskie władze powołały trybunały wojskowe, które zaczęły karać zamieszanych w proceder żołnierzy. Somalia jest pogrążona w permanentnej wojnie domowej i chaosie politycznym od czasu obalenia w 1991 roku dyktatury Mohammeda Siada Barre. Al Szabab, będące głównym przeciwnikiem słabych władz centralnych, kontroluje znaczne obszary w środkowej i południowej części kraju