poniósł poważną porażkę w swej polityce międzynarodowej" i jest w tym sporo jego winy - twierdzi "Hazeta 24". Dziennik wyjaśnił, że Juszczenko obiecał rodakom przyjęcie do MAP już w kwietniu, nie mając do tego żadnych podstaw. "Hazeta 24" podkreśla także, że wniosek o objęcie Planem Działań na Rzecz Członkostwa w NATO Ukraińcy wystosowali dopiero w styczniu, podczas gdy Macedonia, która pomimo oczekiwań nie otrzymała w Bukareszcie zaproszenia do sojuszu, pracowała nad tym dziewięć lat. "Głównym wnioskiem, który Ukraina powinna wyciągnąć z bukareszteńskiego szczytu jest konieczność oddzielnego przekonywania każdego członka NATO. (...) Nad rozwiązaniem ważnego problemu należy pracować długo i konsekwentnie zarówno na szczeblu politycznym jak i społecznym" - czytamy w "Hazecie 24". Dziennik "Siegodnia" napisał, że decyzje NATO wobec Ukrainy to następstwo dążeń Europy Zachodniej, a zwłaszcza Niemiec i Francji, do konstruowania własnej polityki bez oglądania się na stanowisko Stanów Zjednoczonych, które forsowały w Bukareszcie przyznanie MAP dla Kijowa. "Prezydent George Bush nie zdołał przekonać (przywódców Francji i Niemiec) Angeli Merkel i Nicolasa Sarkozy'ego", by zmienili stanowisko wobec Ukrainy - czytamy. Gazeta donosi, że w reakcji na odmowę włączenia Kijowa do MAP Ukraińcy rozważali nawet opuszczenie szczytu w Bukareszcie, tak jak uczyniła delegacja Macedonii. Ostatecznie Juszczenko zdecydował się pozostać w stolicy Rumunii i "udawać, że wszystko jest w porządku", choć jak podkreśla "Siegodnia", prezydent "wyglądał na bardzo zasmuconego". Zdaniem gazety "Deń" decyzje podjęte wobec Ukrainy w Bukareszcie mogą mieć wpływ na los przyszłych ukraińskich pokoleń, choć zaznacza, że nie wszystko jest jeszcze stracone. Dziennik ocenia, że zarówno deklaracje o otwartych dla Ukrainy drzwiach do NATO, wyrażone przez sekretarza generalnego sojuszu Jaapa de Hoop Scheffera, jak i ton bukareszteńskich wypowiedzi Sarkozy'ego i Merkel pozwalają sądzić, iż ich sprzeciw wobec przyjęcia Ukrainy do NATO nie będzie trwał wiecznie.