Rano MSZ i CIR upubliczniły pismo MSZ dotyczące nowego sekretarza NATO, przekazane Kancelarii Prezydenta. W sobotę w Strasburgu przywódcy państw NATO zgodzili się, aby nowym szefem generalnym Sojuszu został premier Danii Anders Fog Rasmussen. Lech Kaczyński podkreślił w rozmowie z dziennikarzami w samolocie w drodze na szczyt UE-USA w Pradze, że sugestii do prezydenta nie wysyła się dwa dni przed danym spotkaniem międzynarodowym między dwoma urzędnikami: MSZ i Kancelarii Prezydenta. Jednocześnie prezydent ocenił, że jeśli one były, to dość naiwne. Jak mówił, "niezwykle interesująca jest ta część", która zakładała, że na szczycie udałoby się "zbudować jedynie kryteria", w oparciu o które miałby być wybrany sekretarz generalny NATO. Lech Kaczyński zwrócił uwagę, że w ramach tych kryteriów miałaby być znajomość Afganistanu, państw brzegowych NATO oraz cechy przywódcze. Prezydent mówił, że szef dyplomacji Radosław Sikorski był w Afganistanie, pochodzi z państwa brzegowego, a jeśli chodzi o cechy przywódcze, "to nikt z państwa nie ma wątpliwości". Jednocześnie prezydent zaznaczył, że nie otrzymał propozycji spotkania ani ze strony premiera Donalda Tuska, ani Sikorskiego przed szczytem NATO, mimo że zawsze na takie spotkanie był otwarty. A - jak podkreślił - jest zawsze gotów współpracować, "ucierać poglądy" w polityce zagranicznej. Prezydent poinformował, że po ostatnim szczycie UE mówił Sikorskiemu, że można się będzie także dogadać w sprawie szczytu NATO i spotkania w Pradze. Ale - jak mówił - po tej jego ofercie było mnóstwo wypowiedzi Tuska, Sikorskiego, czy szefa gabinetu premiera Sławomira Nowaka, mówiących, jak będą instruować prezydenta. - To nie jest w dobrym stylu. Inaczej mówiąc na moją wyciągniętą rękę była agresja z drugiej strony - ocenił. Pytany przez dziennikarzy o zarzut strony rządowej, że za wcześnie wyraził poparcie na szczycie NATO dla kandydatury Rasmussena odparł, że to "PR-owski zamysł drugiej strony". - Był on taki - jeżeli przedłuży (prezydent) sprawę, to będzie znów tym rozbijaczem, a jeżeli Rasmussem zostanie sekretarzem generalnym NATO, to też źle, bo nie przedłużył sprawy - argumentował Lech Kaczyński. - Coś jest proste, jak konstrukcja cepa - podkreślił. Jednocześnie dodał, że będą jego dalsze rozmowy z premierem Danii, m.in. dotyczące tego, co jeszcze "można by ugrać". Prezydent zaznaczył też, że gdyby kandydatura Sikorskiego została formalnie przez rząd zgłoszona, gdyby minister się tak nie zarzekał, że nie jest i nie był kandydatem na szefa NATO, gdyby względy natury emocjonalnej nie dominowały, to wtedy być może byłaby jakaś szansa. - Problem wynika z tego, że obecny rząd nie walczy w ogóle o to, żeby Polska należała do grupy współdecydującej - powiedział Lech Kaczyński. Dopytywany o to, czy na spotkanie z prezydentem USA Barackiem Obamą uda się z Tuskiem odpowiedział, że premier z niezwykłym uporem w trakcie wielu rozmów twierdził, że spotkania "w trójkę" są bardzo nie na miejscu. Wręcz Tusk oceniał to - jak mówił prezydent - w kategoriach "dobrego stylu" Natomiast w tej chwili - podkreślił Lech Kaczyński - gwałtownie zmienił zdanie. - Porozmawiamy na ten temat. Ja mam naprawdę dobrą wolę - zapewniał. Dopytywany, czy będzie namawiał premiera do rezygnacji ze spotkania z Obamą odparł z uśmiechem: "zostawmy tajemnice kuchni, aż do ugotowania obiadu".