Prezydent Duda w ramach spotkania Grupy Arraiolos wziął udział w panelu poświęconym rozwojowi gospodarczemu w Europie z udziałem prezydentów 13 państw europejskich. W przemówieniu podkreślił, że za sukcesem gospodarczym Europy stoi społeczna gospodarka rynkowa. Jak zaznaczył, zadaniem rządzących jest pilnowanie "kręgosłupa gospodarki", by "nie za bardzo się on odchylał". "To musi być gospodarka, która z jednej strony ma elementy liberalne, a z drugiej strony silne elementy socjalne" - zaznaczył. Prezydent wskazał jednocześnie, że "gospodarczy środek ciężkości świata ewidentnie przesuwa się poza nasz kontynent". Jako receptę proponował dalsze rozszerzenie UE. "Wielki projekt europejski stracił na atrakcyjności" Na Malcie Duda mówił również, że obecnie Unię osłabia Brexit. "Wielka gospodarka brytyjska odchodzi, a skutki tego wszystkiego są dla nas trudne do przewidzenia. Mamy ewidentną demonstrację, że wielki projekt europejski stracił na atrakcyjności, skoro jedno z wielkich europejskich społeczeństw powiedziało temu projektowi: nie" - zaznaczył. W ocenie Dudy "rzeczą fundamentalną dla przetrwania UE są otwarte drzwi". "W perspektywie kolejnych lat czy dziesięcioleci potrzebujemy nowych państw w UE po to, żebyśmy byli cały czas konkurencyjni" - podkreślił. "Potrzebujemy państw, które dzisiaj, być może dalece, ale wciąż do Unii aspirują. Wciąż musimy im powtarzać: drzwi Unii Europejskiej są otwarte, jeżeli spełnicie kryteria, zostaniecie do UE przyjęci, bo tylko w ten sposób możemy budować jej potencjał. Jeżeli się zamkniemy, prawdopodobnie Unia się rozpadnie, a my wszyscy na tym stracimy" - powiedział prezydent. "Jeżeli chcemy produkować, to musimy mieć rynki zbytu i nasze rynki nie wystarczą" - dodał. "Dać wędkę a nie rybę" Jak podkreślił, społeczna gospodarka rynkowa - ustrój ukształtowany w Europie po II wojnie światowej, który najlepiej realizowany był do tej pory w Niemczech - opiera się na wyrównywaniu szans i walce z rozwarstwieniem społecznym. Prezydent zaznaczył jednocześnie, że programy socjalne działają wtedy, kiedy pomagają ludziom w trudnej sytuacji, kiedy "dają im wędkę, a niekoniecznie rybę". "Tę rybę człowiek złowi sobie potem sam" - mówił. Podkreślał zarazem, że "fatalna jest taka forma rozwoju, która oparta jest wyłącznie na ślepym wpatrywaniu się we wzrost gospodarczy bez uwzględnienia kosztów społecznych". "Wydobycie ich z nędzy trwało długie lata" Według niego w Polsce sprawy tuż po kryzysie z 2008 r. zaczęły przybierać zły obrót. Jak ocenił prezydent, przypominało to sytuację z początku lat 90. "Wówczas jedną decyzją wicepremiera zlikwidowano wszystkie gospodarstwa rolne z dnia na dzień, co doprowadziło do katastrofy na wsi. W nędzę popadły całe obszary wiejskie w Polsce" - podkreślił. Jak dodał, wydobycie ich z tego trwało długie lata. Prezydent zaznaczył, że taki rodzaj gospodarki liberalnej prowadzi do upadku społeczeństw. "Myśmy na szczęście z tego wyszli, ale w ostatnich ośmiu latach zdarzyła nam się historia nie w takiej skali, ale bardzo podobna. Otóż rząd, żeby wydobyć się z kryzysu z 2008 r., nastawił się na wynik PKB" - mówił Duda. Według niego doszło wówczas do wyraźnego rozwarstwienia społecznego, najbardziej odczuwanego w małych miasteczkach, z których młodzi ludzie zaczęli wyjeżdżać. "Metodą na walkę z bezrobociem było to, że UE otwarła granice i w związku z tym można wyjechać za granicę" - powiedział. Prezydent mówił, że jednym z pomysłów, jakie nowa władza miała na wyrównanie szans, był program, który początkowo planowano jako socjalny, a potem jako prorodzinny, ponieważ - jak tłumaczył - w najtrudniejszej sytuacji były rodziny wychowujące dzieci oraz trudna stawała się sytuacja demograficzna Polski. Tłumacząc zasady programu "Rodzina 500 Plus", Duda podkreślał, że postanowiono wypłacać 500 zł każdej rodzinie na drugie i kolejne dziecko, niezależnie od poziomu życia, co wywołało wiele kontrowersji. Prezydent dodał jednak, że badania wskazują wyraźnie, iż te pieniądze wbrew tym, którzy wieszczyli, że zostaną zmarnowane, "wracają do gospodarki". Z Valletty Magdalena Cedro