Polskiemu przywódcy towarzyszyli prezydenci Ukrainy i krajów bałtyckich. zaznaczył, że "wszyscy w tym samym okresie lub okresach nieco innych, poznaliśmy tę dominację". - To nieszczęście dla części Azji i całej Europy - mówił. Podkreślał, że "te czasy się skończyły raz na zawsze - nie na 20, 30 czy 50 lat". Prezydent pytał, czym się różni sytuacja dzisiejsza od tych wcześniejszych. - Dziś jesteśmy tu razem, dziś świat musiał zareagować, nawet jeśli był tej reakcji niechętny - zaznaczył. - My jesteśmy tutaj, by ten świat reagował jeszcze mocniej, w szczególności Unia Europejska i NATO - podkreślił Lech Kaczyński. - Gdy zainicjowałem ten przyjazd, niektórzy sądzili, że prezydenci będą się obawiać; nikt się nie obawiał, wszyscy przyjechali, bo - jak powiedział prezydent - Środkowa Europa ma odważnych przywódców. Jak mówił, przyjechali do Gruzji, by podjąć walkę. - Po raz pierwszy od dłuższego czasu nasi sąsiedzi pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy "nie"! - kontynuował polski prezydent. - Chciałbym to powiedzieć nie tylko wam, chciałbym to powiedzieć również tym z naszej wspólnej Unii Europejskiej, że Europa Środkowa, Gruzja, że cały nasz region będzie się liczył, że jesteśmy podmiotem - tłumaczył. - I my też świetnie wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, po jutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj; na Polskę - dodał Kaczyński. - Byliśmy głęboko przekonani, że przynależność do NATO i Unii zakończy okres rosyjskich apetytów, okazuje się, że nie; że to błąd. - Ale potrafimy się temu przeciwstawić, jeżeli te wartości, o które miałaby się Europa opierać mają jakiekolwiek znaczenie w praktyce. - Jeżeli mają mieć one znaczenie, to my musimy być tu. Cała Europa musi być tutaj. - Tu są cztery państwa, należące do NATO; jest Ukraina wielkie państwo; jest pan prezydent Nicolas Sarkozy, przewodniczący Rady Europejskiej, ale powinno tu być państw 27 - mówił prezydent. Uczestnicy wieczornego wiecu pod budynkiem parlamentu entuzjastycznie reagowali na słowa polskiego prezydenta. Podczas jego wystąpienia skandowali: "Polska, Polska", "Przyjaźń, Przyjaźń", "Gruzja, Gruzja". Obok prezydenta Kaczyńskiego stali przywódcy Ukrainy, Estonii, Łotwy i Litwy: Wiktor Juszczenko, Toomas Hendrik Ilves, Ivars Godmanis i Valdas Adamkus. Wszyscy razem przylecieli z Warszawy polskim samolotem specjalnym do Gandży w Azerbejdżanie. Stamtąd w dalszą podróż ruszyli samochodami zapewnionymi przez władze azerskie. Na granicy przesiedli się do samochodów podstawionych przez stronę gruzińską. - Przemierzyliśmy te tysiące kilometrów, by pokazać Gruzinom naszą solidarność - powiedział prezydent Juszczenko. - Wiemy, że dziś musimy tu być: macie prawo, aby być wolnymi, prawo, abyście byli niezależni - dodał.