Pizza z ananasem ma zagorzałych przeciwników i wiernych zwolenników. Nie wszystkim bowiem jednak odpowiada kombinacja słodkiego owocu i słonego sera. Dwa lata temu prezydent Islandii podczas wizyty w szkole w rozmowie z uczniami podkreślił, że ananas z pewnością nie jest jego ulubionym składnikiem. A wręcz przeciwnie. Dodał także, że gdyby mógł, to wprowadziłby prawo zakazujące dodawania tego słodkiego składnika do włoskiego placka. Wówczas słowa Johannessona wywołały żartobliwą burzę. W mediach społecznościowych ludzie kłócili się o to, czy prezydent ma rację, czy też nie. Kanadyjski premier Justin Trudeau był wielkim obrońcą słodko-słonej kombinacji, podkreślając, że po raz pierwszy ananasa na pizzy położyli właśnie Kanadyjczycy. Teraz prezydent Islandii wycofuje się ze swoich słów. Stwierdził bowiem, że w swojej deklaracji "poszedł za daleko" i nie ma mocy, by zakazać pizzy hawajskiej. "Tak jak nie lubię ananasa na pizzy, to wolność każdego do używania takich składników, jakich tylko chce, jest ponad to" - powiedział Johannesson w rozmowie z kanadyjskimi mediami. "Nie mam nic przeciwko ananasom, ale kiedy kładziesz je na pizzy, to wszystko robi się gąbczaste" - mówi polityk. Prezydent wyspowego kraju dodał także, że istnieje alternatywa do ananasa na pizzy - owoce morza na placku. "Islandia to naród rybaków, wszyscy tu kładą owoce morza na pizzy. I jest to bardzo smaczne, powinieneś spróbować" - mówił do dziennikarza.