- Jesteśmy świadkami (rosyjskiej) polityki rozdziału (terytorium), która trwa od XIX wieku zgodnie z dewizą: "Wracamy na scenę międzynarodową, teraz wam pokażemy, jacy jesteśmy silni! A ponieważ jesteśmy silni, powinniśmy dostać więcej niż inni" - powiedział Saakaszwili w wywiadzie dla niemieckiego dziennika "Die Welt". - Gruzja to dopiero początek. Jutro przyjdzie kolej na Ukrainę, potem na państwa bałtyckie, a wreszcie na Polskę - dodał. Gruziński prezydent skończył właśnie dwudniową wizytę w Niemczech, gdzie spotkał się z kanclerz Angelą Merkel, która wyraziła zaniepokojenie "krokami podejmowanymi przez stronę rosyjską". - Europa powinna dowieść, że jest gotowa bronić swych wartości. Jeśli tego nie uczyni, wstąpimy na drogę niekończącej się historii nowych konfliktogennych granic - zaznaczył gruziński prezydent Saakaszwili uważa, że zarówno amerykańscy Republikanie, jak i Demokraci popierają Gruzję. Przypomniał, że republikański kandydat na prezydenta USA John McCain - "przyjaciel" - osobiście przekazał mu kamizelkę kuloodporną podczas zawirowań politycznych w 2003 roku. Sądząc po wypowiedziach doradców Demokraty Baracka Obamy, Gruzja może liczyć także na jego poparcie. Władze w Tbilisi mają nadzieję, że na grudniowym spotkaniu szefów dyplomacji państw NATO Gruzja i Ukraina zostaną objęte natowskim Programem Działań na Rzecz Członkostwa (ang. MAP).