Te wypowiedzi "nie mają realnego związku z tym, co myślę" - napisał Hollande w liście do najważniejszych sędziów we Francji oraz Najwyższej Rady Sądowniczej, której zadaniem jest czuwanie nad niezależnością sędziów i prokuratury. "Gorzko żałuję tego, co zostało odebrane jako krzywda wyrządzona sędziom, których odwagę i poświęcenie dla tak trudnej misji cenię na co dzień. Zależy mi na tym, by zapewnić Państwa o zaufaniu, które mam do wymiaru sprawiedliwości i tych, dzięki którym on funkcjonuje i którzy zasługują na wielki szacunek" - czytamy w liście Hollande'a. W czwartek we francuskich księgarniach pojawiła się książka, na którą składa się 61 rozmów dziennikarzy "Le Monde" z Hollande'em. Wyrażane w nich przez prezydenta opinie wywołały wiele kontrowersji i spotkały się z krytyką, zwłaszcza ze strony radykalnej lewicy i prawicy. W zamieszczonych w książce wywiadach Hollande nazwał francuski wymiar sprawiedliwości tchórzliwym i mówił, że "najwyższy czas, by wyemancypował się on spod kurateli władzy wykonawczej", spadku po "tradycji monarchistycznej z zamierzchłych czasów". Oburzeni tą wypowiedzią sędziowie uważają, że jest ona dla nich "upokarzająca". Najwyższej rangi francuski sędzia, prezes izby wyższej Trybunału Kasacyjnego Bertrand Louvel, uznał podczas posiedzenia sądu, że komentarze prezydenta "stwarzają problem instytucjonalny". Słowa Hollande'a jako "niebezpieczne i niesprawiedliwe" oceniła również Najwyższa Rada Sądownicza. Jednocześnie tygodnik "Mariane" oraz magazyn "L'Obs" zwracały w czwartek uwagę na przekłamania w - ich zdaniem - powierzchownych recenzjach książki, często opartych na wyrwanych z kontekstu fragmentach, które m.in. doprowadziły do oskarżeń o krytykę islamu ze strony prezydenta.